Każdy chce być zdrowy, szczęśliwy, jednak każdy podąża swoją utartą ścieżką cierpienia i chorób. A jeśli to samo dotyczy koronawirusa? Może warto zweryfikować co ciebie powstrzymuje przed ochroną koronawirusa?
Co jest tego powodem?
Jeśli mnie moje szesnastoletnie doświadczenie pozbywania się przewlekłych chorób czegoś nauczyło, to tego, że chorujemy bo;
– Kurczowo trzymamy się tego, to co jest znane mimo cierpienia, zamiast poznania czegoś nowego wspaniałego.
– Zabija nas łatwe dawanie wiary kłamstwu.
– Wobec prawdy żądamy dowodów, a kłamstwa połykamy jak ciepłe bułeczki.
Napisałam o tym, jeszcze w nie wydanej książce – „Pokonaj swoje demony”, że zabija nas ludzka słabość, a jest nią szybkie dawanie wiary kłamstwu bez zastrzeżeń, natomiast w kwestii prawdy, żądamy dowodów, bo się boimy prawdy.
W śród ludzi, na temat zdrowych osób funkcjonują stereotypy, nad których logiką nikt się nie zastanawia, bo w pewnym wieku prawie każdy choruje i szuka na nią usprawiedliwienia, aby nie było, że to z jego winy. Jeśli pojawi się jakiś wyjątkowy człowiek, który mając już swoje lata, nie wie co to choroba, to wzbudza u zainfekowanych chorobą podejrzliwość i zaraz dociekają, co z nim nie tak.
Nie interesuje prawie nikogo, co robi, jakie prowadzi życie, jakie ma nawyki, że choroby go omijają? Czasem ktoś zapyta, czy może ma jakiś cudowny eliksir, a jeśli by skłamał, to wielu by w to uwierzyło, a jeśli nie ma eliksiru zdrowia, to zaraz zakładają, że to musi być jakiś cwaniak, bo jeśli nie choruje, to nic go nie obchodzi, wykorzystuje innych, jest leniwy i nie zna prawdziwego życia.
Często się słyszy jak o zdrowych, mówi się z pogardą, ona to była rozpieszczana i nie musiała, jak inni ciężko pracować, od razu jest sugestia, że jest zdrowa dlatego, bo jest leniwa. Lub, że jest zdrowa, bo ma dobrego męża lub bogatych Rodziców, którzy za nią rozwiązują trudne problemy i co taka osoba może wiedzieć o życiu?
O zdrowych osobach mówi się z pogardą, bo powszechnie uważa się, że tacy przeżyli dużo lat, ale nie znają życia. Lubimy karmić się kłamstwem, że porządną lekcję życia daje tylko cierpienie i ból, tylko ktoś, kto ciężko choruje, lub doznał ciężkiego wypadku, z dużym uszczerbkiem na zdrowiu, jest godny szacunku i zaufania.
Natomiast kto ciężko pracuje, uczy się, jest zaradny, ale w ogóle nie chorował i nie choruje, nic złego jemu się nie przytrafiło, nie cierpiał z powodu wypadku, czy z innego powodu, to zamiast szacunku, to często rzuca się takiej osobie bez żadnej obiekcji przysłowiowe kłody pod nogi. Otoczenie się cieszy, jak taki ktoś nabije sobie guza, bo jak nie cierpi, to nie wiele jest wart, stereotypowo mówi się o takim, co on może wiedzieć o życiu?
Niestety kłamstwo jest słodkie, a prawda boli i nie chcemy wiedzieć, że ktoś dlatego jest zdrowy, bo wypracował swoje zdrowie ciężką pracą i dlatego, że każdą zdobytą wiedzę wdrażał w życie, a nie jak inni zdobywają wiedzę dla papierka, by się móc chwalić i budować swoje wydumane ‘ego’.
Prawda jest taka, że osoba, która ma wiele lat i jest zdrowa, to na pewno jest bardzo pracowita, rzetelna, uczciwa i zna prawdziwe życie, polegające na prawdzie, oraz przestrzeganiu zasad natury. Nie jest łatwo poznać praw natury, a jeszcze trudniej je przestrzegać, wymaga to dużego wysiłku, skupienia, nauki, mądrości i odwagi, aby żyć w prawdzie pośród zakłamanych osób.
Nikt nie będzie zdrowy, jeśli nie kocha ludzi i nie ma dla nich dużej empatii. Każdy z nas, który się rodzi, otrzymuje to samo powietrze, słońce, wiatr i obowiązują go, te same zasady i prawa natury.
Osoby chore również niejednokrotnie ciężko pracują, ale bez wysiłku umysłu, dlatego nie zdają sobie sprawy, że okłamują siebie, przez co mają wewnętrzny stres, który jest zabójcą życia. Nie jest groźny stres z powodu kłótliwego sąsiada, ale ten wywołany przez dwa sprzeczne z sobą przekonania. Na przykład mam przekonanie, że pieniądze są złe, doprowadzają do ludzkiej zawiści, złodziejstwa, a nawet morderstwa, a z drugiej strony mam przekonanie, że pieniądze dają bezpieczeństwo, chronią przed biedą finansową, dają bilet do lepszego życia, więc pragnę pieniędzy i nie chcę ich.
To na nic, że oddają innym swoje serce, jeśli przekładają dobro innych nad własne, to szybko się ich energia wyczerpuje, chorują i stają się ciężarem dla innych. Aby uzupełniać energię, należy kochać, szanować siebie i zawsze pamiętać, kto jest najważniejszy w życiu? Oczywiście – Ja! Tak niestety działają prawa natury, czy chcemy o tym wiedzieć czy nie, te prawa tak funkcjonują. Ktoś kto siebie nienawidzi nie tylko, że nie jest zdolny, aby kochać innego, ale tak samo podświadomie nienawidzi innych ludzi.
Może narażę się na gniew wiele osób, ale tylko zdrowy jest zdolny prawdziwie kochać ludzi i naturę. To nie znaczy, że chorzy nie chcą kochać prawdziwie, większość zdecydowanie nawet bardzo chce, tylko ich czakra miłości jest wyczerpana.
Najlepiej o tym wiedzą osoby opiekujące się chorymi, jak chorzy potrafią być niewdzięczni i złośliwi.
Każdy bez wyjątku chce być dobry, tylko nie zawsze możemy, bo mamy takie, a nie inne przekonania i takie, a nie inne życiowe schematy.
Malutki Heniu już w kołysce zauważył, że jak chce przytulić się do Mamy, to krzyk nie zawsze skutkuje, ale jak zwymiotuje, lub zagorączkuje, to od razu nie tylko Mama, ale i cała rodzina go tuli i głaska. Jego podświadomość już zarejestrowała, jak być zauważonym. Później w szkole paluszek i główka też była wymówką jak nie chciało się odrabiać lekcji, lub czegoś nudnego uczyć. W dorosłym życiu, kiedy doszła duma, to już ona przejęła władzę nad Heniem i pilnowała, aby się nie przepracował, tylko chwalił się tym czego nie zrobił lub dodawał blasku błahostkom.
Ogromna duma, absolutnie nie pozwoli przyznawać się do słabości, błędów ani do czegoś co nie potrafi się zrobić. Ktoś taki owładnięty dumą, nikogo nie poprosi o pomoc, o rozwiązanie problemu, bo tym samym musiałby się przyznać do swoich słabości. Co innego jak by poważnie zachorował, lub jeśliby złamał kręgosłup, czy przeszedł zawał, to słabości z automatu są usprawiedliwiane. Wówczas wszystkiemu jest winna choroba, a on bohatersko znosi konsekwencje i ma się czym chwalić, aby go podziwiano, jak dzielnie znosi ból, oraz utratę pracy, w której tak naprawdę już absolutnie sobie nie radził, ale o tym cicho, bo nikt nie może się dowiedzieć.
Henio bardzo chciał się leczyć, ale tylko u tych lekarzy i w taki sposób, aby się nie wyleczyć. Dlatego choroba dla niego była zbawieniem, bo przykryła wszystkie jego nieudolności, a on z czasem opowiadał jaki to nie był z niego niebywały fachowiec i dokonałby czegoś wyjątkowego tak wielkiego, że cały Świat by zadziwił. Gdyby nie choroba, on dzisiaj dokonywałby, niebywałych bohaterskich czynów, dlatego, tym bardziej cierpi przez chorobę. Prawda jest taka, że Henio bez swojej okropnej choroby nie potrafiłby już żyć, woli z fałszywą godnością umrzeć, niż ponownie być silnym i zdrowym i wszyscy by się dowiedzieli, że nie potrafi nic konkretnego zrobić, tylko robił wszystko na aby, jak te w wierszyku żaby, a takiego wstydu by nie przeżył, dla Henia choroba przyszła w sama porę i była wielkim zbawieniem.
Tak kochani, dla wielu choroba jest usprawiedliwieniem i zbawieniem dla ludzkich słabości. W firmie Franka fachowców zaczęły zastępować komputery, elektronika, a On na elektronice mało się znał. Miał w tym kierunku wykształcenie, ale ponieważ przestał się rozwijać, to po 20 latach okazało się, że jest daleko w tyle i już niewiele ogarnia, natomiast męskie „ego” nie pozwalało mu się do tego przyznać. Przy nadchodzącej redukcji pracowników, groziło mu zwolnienie. Aby jego dumne ego nie ucierpiało miał dwie możliwości, albo zachorować, lub podnieść swoje kompetencje, ale to wymagało wytężonego wysiłku umysłu i wiary, że poradzi sobie. Absolutnie w siebie nie wierzył, brakowało mu samodyscypliny, tak że zawładnęło nim lenistwo. W jego sytuacji wyjściem awaryjnym okazał się rak i dzięki temu otrzymał rentę. Czy Franek w tej sytuacji będzie robił wszystko, aby pokonać raka? No nie! Będzie, co prawda, usilnie mówił, jak bardzo chce być zdrowy, ale tak po cichu to boi się wyleczenia.
Czy związku z tym ściągnął na siebie śmiertelną chorobę? Świadomie na pewno nie, ale tak zarządziła jego podświadomość w trybie awaryjnym. Frankowi choroba ukryła brak kompetencji i jego dumne ego nie doznało uszczerbku. On chciał się leczyć i żyć, ale absolutnie nie było w jego interesie, aby całkowicie się wyleczyć. Przecież straciłby rentę, a do żadnej pracy się nie nadawał, bo nic nie umiał, a fizycznie był słaby i leniwy, aby chcieć regenerować fizyczne siły. Wolał umrzeć, niż się przyznać, że przez arogancję i lenistwo, utracił swoje kompetencje i już nic w obecnym świecie nie potrafi robić.
Rodzina powiedziała, że stracił wolę życia, a tak naprawdę, to stracił tylko swoje kompetencje, bo się nie rozwijał. Miał wszystko, kochaną żonę, rodzinę, ale to praca nadawała jego życiu sens.
Czasem uczymy się przez całe życie, ale mamy inny cel, a inne zdobywamy kompetencje, na zasadzie chybił, trafił i najczęściej jest chybił, niż trafił, wówczas kręcimy się w kółko jak chomik w kołowrotku.
Aby nie zostać po latach przeterminowanym, należy pamiętać, że zdobyte kompetencje nie aktualizowane, po paru latach tracą na swojej wartości i mogą stać się nie aktualne.
Chcąc żyć pełnią życia musimy ciągle się rozwijać i uczyć się od osób którzy są kompetentni, zdrowi, radośni i szczęśliwi.
Irena