To miłe, że seniorzy chcą poznawać piękno naszego świata, chętnie uczestniczą w różnych wycieczkach mimo swoich lat i niejednokrotnie zaawansowanych wiele chorób. Udowadniają sobie, że jeszcze potrafią i dają radę znieść wiele niewygodnych przejść, aby dotrzeć do wytyczonego przez organizatorów atrakcyjnego celu.
Seniorzy pragną zwiedzić jak najwięcej w krótkim danym im czasie, bo obawiają się, że następny raz może już nigdy nie nastąpić. Co mają robić? Trochę z obawami, ale na wszystko wyrażają zgodę, bo nie widzą innej alternatywy, albo akceptują warunki, albo nie pojadą nigdzie i wcale.
Aby na rynku być atrakcyjnym, organizatorzy starają się w swoich projektach wycieczkowych sprostać wymaganiom i oferują tak dużą ilość atrakcyjnych miejsc do zwiedzania, że doby by zabrakło aby to wszystko w normalnym rytmie stosownym do wieku była możliwość tego zrealizowania. Więc ambitny przewodnik młody wysportowany gna przed siebie, a za nim zdyscyplinowani seniorzy którzy też mają ambicję, że jeszcze dają radę mimo zaawansowanego wieku. Wszyscy są zadowoleni i wszyscy się cieszą, dopóki nie odzywa się zbuntowany nadwyrężony organizm. Wówczas wielu zaczyna narzekać i przelewają projekcję na przewodnika lub innych.
Wielu seniorów wyuczonym nawykiem pod wpływem wcześniejszych życiowych przeżyć, chcą na wycieczkach w bardzo krótkim czasie zwiedzić jak najwięcej, w efekcie czego przemieniają się w antylopy i gnają przed siebie na oślep niby w dobrym kierunku, bo za przewodnikiem, ale nie wiedzą, że niebawem może pożreć ich tygrys……/uaktywnić się śmiertelna choroba/
Prawa natury są bezwzględne i nie ma co się łudzić, nie zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę to łamiąc prawa łamiemy siebie i pogarszamy swoje życie. Możemy odczuwać tylko jedną dużą emocję, jeśli przeważa zmęczenie, to nie jesteśmy wstanie odczuwać otaczającego piękna. Biorąc pod uwagę żelazne zasady natury, według których podobne przyciąga podobne – to oczywiste, że im więcej zmęczenia to przyciągamy okoliczności dające więcej zmęczenia i odwrotnie, jeśli podziwiamy piękno dające czystą radość i przyjemność, to przyciągamy do swojego życia więcej radości i przyjemności.
Na wycieczce na Sardynii było inaczej, bo był wybór i dlatego była bardzo udana. Kto chciał mógł się zmienić w antylopę, a kto chciał mógł odkrywać piękno życia na swój sposób.
Ja dawniej za młodu, też starałam się w coraz krótszym czasie robić coraz więcej i więcej aż pewnego dnia na mojej drodze rak płuc postawił znak STOP! Wówczas u mnie przed laty nastąpił całkowity zwrot w sposobie myślenia, przy pomocy przestudiowanych dziesiątek, a nawet setek odpowiednich książek o tematyce lepszego życia, zaczęłam swoje życie małymi kroczkami ulepszać.
Już niczego nie muszę udowadniać, ani sobie, ani innym, ja po prostu wiem, że jestem szybka i dałabym radę, ale nie chcę by mój umysł został pożarty przez chorobę Alzheimera lub ciało przez jakiegoś potwora jak rak, dlatego staram się nie uczestniczyć w żadnym wyścigu szczurów, ani przemieniać w antylopę. Pamiętam, że życie mam tylko jedno i że łatwo je zniszczyć, a tak trudno ulepszyć.
Wyruszyłam w podróż na Sardynię z grupą przyjaciół, celem odkrycia piękno życia i cel został zrealizowany w 100%.
Czułam się bezpiecznie, bo wycieczka była zorganizowana przez Uniwersytet Trzeciego Wieku, nie mniej było to dla wszystkich seniorów wyzwanie, bo nasza podróż, to 30 godzin jazdy w autokarze i 12 godzin płynięcia promem z Włoch na Sardynię. 20 lat temu ze względu na sfatygowany kręgosłup w życiu bym się nie odważyła na tak długą podróż. Obecnie ze zdziwieniem stwierdziłam, że daję radę, chociaż trochę się denerwowałam, czy zbytnio organizmu nie przeforsuję, zresztą tak jak wszyscy uczestnicy wycieczki. Wszystkie obawy minęły jak tylko weszłam do autokaru i poznałam wiele miłych osób.
Tak naprawdę, to mimo niewygody podróżowania kręgosłup odpoczywał, bo bagaż problemów dnia codziennego zostały w tyle i bolączki w moim bagażu życia przestały na ten moment istnieć, stąd moje poczucie ulgi.
Po usadowieniu się w autokarze i przywitaniu z uczestnikami wycieczki, od pierwszych godzin podróży z przyjemnością oddałam się całkowicie podziwianiu piękna naszego świata już z okna autokaru. W miłym gronie przyjaciół było wesoło, łączył nas jeden cel – poznać Sardynię, czy naprawdę jest taka wyjątkowa jak piszą i mówią? Jak jest naprawdę, niedługo każdy z nas przekonał się osobiście.
Proszę mi nie zazdrościć, bo taka wycieczka jest możliwa prawie dla każdego, wystarczy tylko chcieć. Dla mnie nie jest przeszkodą niska emeryturka, bo rok wcześniej co miesiąc odkładałam sobie 200 zł kosztem słodyczy i rezygnacji kupna nowej bluzeczki, ale za to po roku miałam za co pojechać na wymarzoną podróż.
Każdą wymarzoną wycieczką resetuje się mój organizm i w konsekwencji mniej wydaję na recepturowe leki. Aby tak się stało, należy doświadczyć wiele miłych doznań i radości, niestety samemu trzeba dokonywać wyboru, między zobaczeniem dużej ilości nowych ciekawych miejsc w pobliżu zakwaterowania, a dalekimi odległościami skutkującymi dużym zmęczeniem.
Podczas wycieczki w miarę możliwości dbam o umiar, po to aby więcej doświadczać radości, nie mogę forsować organizmu dużym zmęczeniem, bo chcę aby zgodnie z prawem przyciągania do swojego życia przyciągnęła się radość, zamiast zmęczenia i bólu.
Związku z powyższym, na każdej wycieczce będąc już w miejscu docelowym, jeśli czuję się zmęczona, to rezygnuję z niektórych objazdowych poznawczych wycieczek, tylko wypoczywam i poznaję bliskie miejsca w pobliżu zakwaterowania, które zawsze okazują się również piękne i bardzo ciekawe. Będąc wypoczęta odbieram poznane piękno każdą komórką swojego ciała i cała kipię radością życia i to są te chwile, kiedy by się chciało zatrzymać czas.
Czego wszystkim z całego serca życzę samych pięknych udanych wycieczek.
Irena