Byłam złym dzieckiem

Kartka z pamiętnika

Każda choroba zawsze najpierw ukazuje się mentalnie nim objawi się w naszym ciele fizycznym.

Poszukiwania broni na moje dolegliwości, okazały się bliżej niż sądziłam, bo winowajcą  okazały się moje zablokowane emocje. Tym razem przekonałam się na dobre, jak są szkodliwe blokady emocjonalne i jak wiele zależy ode mnie, kiedy uchroniłam swoją mocno poturbowaną wątrobę. /Prawdopodobnie uchroniłam się przed rakiem wątroby/

Ból rósł w siłę tak bardzo, że aż mentalnie czułam    atak raka na wątrobę, śledzionę, nerki i oskrzela. Rozsypałam się kompletnie i na pomoc wezwałam swoją córkę słowami – Agniesiu atakuje mnie rak wątroby.

Córka uspokoiła mnie mówiąc – spokojnie mamo!  Wychwyciłaś   stadium rozwoju raka w okresie mentalnym i na razie jeszcze nie uaktywnił się w ciele. Mówiąc mi damy radę, natychmiast przyjechała z odsieczą.

Pracując nad uwolnieniem się od bólu, wyszła mi na powierzchnię emocja żalu. Chcąc się z nią zmierzyć i dowiedzieć jakie wydarzenie za tym żalem się kryje, napotkałam emocjonalną ścianę twardą jak beton nie do przebicia.

Agnieszka zadała pytanie, dowiedz się czego ta twarda ściana broni?

Mając blisko siebie wsparcie nabrałam odwagi, by bliżej się jej przyjrzeć. Zadawałam sobie pytanie, jakie wydarzenie zostało ukryte? W odpowiedzi udało mi się zobaczyć zablokowany wstyd z powodu kochanej Mamy.  Im bardziej nacierałam na twardą ścianę napotkaną w tej podróży w głąb siebie uaktywniał się   tak duży stres, że nie byłam w stanie sama sobie poradzić, tak samo jak wówczas pięcioletnia Irenka.

Ciało na stres reagowało jako ból, który utknął we mnie niczym drzazga i najgorsze, że rósł w siłę. Takie zachowanie ciała jest dowodem jak duże jest zablokowane cierpienie emocjonalne, tylko pytanie jakie?

Wizualnie będąc pod ścianą emocjonalną, jak tylko próbowałam siłą woli przejść przez nią, fizycznie pojawiał się duszący kaszel z ostrym bólem w całej klatce piersiowej oraz wzdłuż okolic wątroby.

Córka już na od początku sesji rozpoznała w moim stresie dominujące uczucie żalu. Ostatnio przepracowana praca nad żalem to był wierzchołek góry lodowej, z którym sobie nie poradziłam.

Wchodząc w emocjonalny mur stało się jasne, dlaczego od wczesnego dzieciństwa miałam problemy z wątrobą. Powodem było nieustanne żałowanie Mamy za to, że ciężko pracuje, że ma słabe serce i często robi się jej słabo, a ja nie mogę jej pomóc, bo nic nie potrafię dobrze zrobić.  Stałam się bardzo nerwowa, anemiczna i żółta z nabytej żółtaczki.

Już jako pięciolatka sama   opiekowałam się młodszym braciszkiem, a rok później opiekując się nim pasłam krowy.  Dorastając sprzątałam dom i matkowałam swojej siostrzyczce, nie biorąc wolnego w niedzielę i święta. Mimo starań moja praca była nic warta, a ja coraz bardziej czułam się niepotrzebna.   Mama ciągle za nic mnie nie chwaliła, tylko krytykowała. Lęk przed odrzuceniem rósł w niebotyczną siłę, kierując mój wzrok coraz bardziej do ziemi, prawie przestałam patrzeć przed siebie.

Stało się dla mnie jasne z punktu widzenia energetycznego, dlaczego   w wieku pięciu lat chorowałam na żółtaczkę, miałam anemię, byłam chuda, blada i jak mówiono o mnie chorowita. Takie mówienie o mnie odbierałam jako pogardę o sobie, że jestem gorsza od tych tryskających zdrowiem silnych dzieci.

Mimo solidnie wypełnianych obowiązków jako mała Irenka myślałam o sobie jako złą, niedobra nikomu niepotrzebna. Nawet jak poszłam do szkoły i byłam najlepszą uczennicą i tak uważałam siebie za gorszą od innych.

Moje piątki i czwórki   były gorsze od piątek i czwórek moich koleżanek, bo piątka piątce nierówna kwitowała moje dobre oceny kochana Mama. W ten sposób chciała mnie motywować do lepszej nauki, nie zdając sobie sprawy, że na całe życie programowała mnie niskim poczuciem własnej wartości.

W pewnym momencie podczas sesji uświadomiłam sobie, że nadal tkwi we mnie gdzieś głęboko nabyte przekonanie, że; jestem chuda, brzydka, nikomu niepotrzebna, gorsza od innych, nic nie umiem, nic nie potrafię dobrze zrobić. Zauważyłam tkwiący we mnie konflikt.  Przecież teraz walczę z otyłością, a mimo tego tkwi we mnie przekonanie, że jestem chuda – wykrzyknęłam głośno, przecież to nieprawda!!!!!!!!!! Mam dużą nadwagę!!!!! Mam z nadmiaru tłuszczu otłuszczoną wątrobę!!!!! Co za absurdalne mam przekonanie!!!!!!!

Tym ponownym przeżyciom towarzyszył mi przeszywający ból pod lewą łopatką, czułam obolałą całą lewą stronę, ból w klatce piersiowej, duszący kaszel, ból w okolicy wątroby, odbijającą się gorycz, mdłości z tendencją wymiotną i oczywiście okropny ból głowy.

Podczas sesji chwilami myślałam, że nie przeżyję, ale na szczęście była przy mnie kochana córka, a jej spokojny głos uspakajał mnie; Już to przeżywałaś, jesteś w miejscu, w którym już byłaś i dałaś radę, to i teraz dasz radę nie bój się jestem przy Tobie, tym razem nie jesteś sama, ściskając moją rękę cicho dodawała – JESTEM Z TOBĄ. Łzy płynęły mi ciurkiem i mimo ostrego bólu czułam się przy niej bezpiecznie.

Podczas terapii ponownie przekonałam się o jej trafnym wyłapaniu zablokowanych emocji. Faktycznie   nie przyjmowałam MIŁOŚCI   nawet od kochanych dzieci, wszystko się potwierdziło, teraz jestem tego pewniejsza niż Ona sama, a tak długo miałam opory.

„Żal” nieodłączny towarzysz miłości zablokowany był tym samym przekonaniem co uczucie miłości.

W moim życiu objawiało się to tym, że zawsze żałowałam innych, ale nigdy nie siebie!!!!

Jak zachorowałam to jeszcze   bardziej żałowałam swoją kochaną Mamę, że ma taką chorą córkę   coraz bardziej nieudolną i do niczego.  Wówczas władzę nade mną przejął lęk przed odrzuceniem, a skutki tego okazały się dla mnie fatalne.

W miarę jak rosłam utrwalałam przekonanie, że wszystko co robię to takie nic.   Wypełniałam swoje obowiązki jak potrafiłam najlepiej, ale i tak byłam od innych najgorsza.

Nie przyjmowałam miłości, a do tego nie żałując siebie tylko innych moja” czakra uczuć” szybko wysychała i wątroba z woreczkiem żółciowym w wieku 27 lat przestała funkcjonować i woreczek musiał być usunięty.

Po wyciągnięciu na światło dzienne blokady żalu, poczucia winy i wstydu, zobaczyłam zdarzenie  zupełnie w innym świetle, tym samym automatycznie zmieniały się moje uczucia i zobaczyłam jak betonowa ściana rozsypuje się w pył.   Przekonanie” NIE ZASŁUGUJĘ NA MIŁOŚĆ” – rozpłynęło się jak we mgle.

W miejsce DESTRUKTYWNEGO nabyłam nowe przekonanie – „ZASŁUGUJĘ NA MIŁOŚĆ”

Mocne bóle ustępowały, a po paru dniach poczułam się jak” MŁODY BÓG”.

Do swojej Mamy nie miałam pretensji, bo wychowywała mnie tak, jak potrafiła najlepiej. Podczas terapii zobaczyłam w jej oczach miłość i strach o mnie, który rządził jej postępowaniem w moim wychowaniu.

Tak naprawdę świadomie zawsze wiedziałam, że mam kochaną mądrą Mamę całkowicie oddaną swoim dzieciom, to tylko podświadomość odbierała inaczej.  Nasza podświadomość nie słucha naszej świadomości, dlatego nie miałam pojęcia jaką mam blokadę.

Cieszę się, że moja Mama była taka jaka była   i nigdy w życiu za żadną cenę nie zamieniłabym ją na inną, kocham ją taką jaką była i będę kochała do końca życia.

Jestem córce wdzięczna, że skutecznie zmotywowała mnie do pracy z żalem, bo tym sposobem znów uratowała mnie przed śmiertelną chorobą, ale tym razem   przed rakiem wątroby. Biorąc pod uwagę od lat wątroby otłuszczenie, usunięty woreczek żółciowy i reakcję ciała przy odblokowywaniu stresu jest duże prawdopodobieństwo, że w niedługim czasie rak mógł się uaktywnić.

Było bardzo prawdopodobne, że gdybym nie uwolniła blokady żalu, wątroba pozbawiona swoich enzymów stałaby się łatwą pożywką dla raka. Po uaktywnieniu rak rozprzestrzeniał by się po całym ciele w  takiej  kolejności jak podczas terapii odczuwałam ból.

 Każda choroba zawsze najpierw ukazuje się mentalnie nim objawi się w naszym ciele fizycznym.

Prostując swoje przekonania nabyte przez złe spojrzenie na pewne zdarzenia, nie wiem, czy zmieniam nabyty swój program, ale wiem i widzę jak zmieniam w swojej podświadomości przekonania i jak zmienia się moje obecne zdrowie. Odczuwam to tak jakbym ciągle przeżywała w swoim życiu nowych zaskakujących cudów.

Uczucie żalu jest bardzo wskazane i potrzebne pod warunkiem, że zachowana jest równowaga. W sytuacji, gdy tylko daje się miłość i żałuje innych, nie zachowując nic dla siebie to w końcu choroba musi dać znać o sobie, że coś nie tak jest z naszymi emocjami i z naszym życiem, a w skrajnych przypadkach taką informację przekazuje nam rak.

Trzeba kochać siebie, by móc tą miłość przekazywać innym. Nie można dać czegoś, czego sami nie mamy.  Żałować od serca należy dobrą miarą dawać i szybko uzupełniać swoją czakrę miłości.

A czy Wy kochani czytelnicy czasem żałujecie siebie czy tylko innych?

Tylko proszę nie mylić z biadoleniem na swoje życie – to jest zupełnie coś innego i bardzo destruktywne!

„Podświadomość nie umie myśleć logicznie. Podświadomość nie jest wstanie rozważać  żadnych za i przeciw” – Joseph Murphy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *