Kiedy życie traci sens

Jak jesteśmy młodzi nie chcemy pamiętać, że młodość szybko przemija i nie żyjemy tak jak chcemy, tylko czekamy aż coś fajnego się nam przytrafi. Aby coś fajnego się stało czasem bezskutecznie oczekujemy, potykając się przez kolejne rozczarowania. Kiedy w końcu zatrzymujemy się przez chwilę w obecności, to jesteśmy zaskoczeni, że minęło już tyle lat.

Kiedy przypadkiem coś nas zatrzyma, to dopiero zauważamy, że jesteśmy już dojrzali, ale jeszcze nie zawsze pogodzeni z upływem czasu, bo tak szybko to minęło. Czasem z uporem maniaka kombinujemy, jak odmłodzić twarz dając sobie złudzenie, że zatrzymamy czas który przeminął, a tu nagle już 70+ i znów nie wiadomo, kiedy tyle lat przybyło.

Po 60+ myśli przeplatają się wspomnieniami z młodości lub marzeniami o coraz krótszej przyszłości. Mnie czasem zdarza się zapomnieć, że tylko przez obecną chwilę można dostać się do wymarzonej i wyśnionej przyszłości, która coraz szybciej się kurczy. W takich chwilach zastanawiam się, czy w moim wieku marzenia mają jeszcze sens?

 Za młodu myślami uciekałam z teraźniejszości, bo nudziła mnie   codzienność i nużył trud ciężkiego życia jaki było dane doświadczać.  Dopiero jak zatrzymałam się na emeryturze, stwierdziłam, że byłabym szczęśliwa, gdyby nie fakt, że wiek młodości przeminął bezpowrotnie, a wraz z nim i zdrowie.

Marna pociecha, że nie tylko ja mam żal do minionej młodości, niektórym   trudno zaakceptować ten fakt  do tego stopnia, że  nie chcą wymawiać słowa „senior” jak by można było w ten sposób cofnąć czas. Łudzą się, że jak nie zaakceptują swojego wieku, to zatrzymają ten piękny okres młodego wieku.  Dopiero teraz się widzi, jaki to był piękny okres życia.

Dopiero będąc seniorem zauważa się, jak czas szybko przeminął. Z perspektywy czasu widać, że jeszcze nie tak dawno nie straszne nam były wichry burze i zamiecie, a mimo tego nie traciliśmy radości i pogody ducha. Pewnie byłoby tak i dzisiaj, gdyby nie ubywało sił i nie gnębiły choroby.

Czy seniorom pozostało już tylko wspominać dobre stare czasy i zajmować się wnukami i żyć życiem swoich dzieci śledząc, czy ich dzieciom  marzenia się spełniają?  Czy poza marzeniem o zdrowie innych swoich marzeń już nie mają?  O czym można marzyć, jak się ma 70 lat?

 Na marzenia, tak samo jak na naukę nigdy nie jest za późno, a alternatywą jest przebywanie w teraźniejszości i akceptacja siebie tu i teraz takim jakim się jest, bez potrzeby ujmowania sobie lat.

Dając pozwolenie myślą ciągle wspominać, wówczas tak naprawdę żyjemy przeszłością, a nie obecnością, więc nie dajemy sobie szansy na spełnienie naszych marzeń, bo realizują się tylko w obecności, tu i teraz.  Najgorsze, że w ten sposób nieświadomie wpędzamy siebie w wewnętrzny stres.

 „Stres spowodowany jest tym, że jesteśmy tutaj, a chciałbyś być gdzie indziej, albo jesteś tutaj, a chciałbyś być gdzieś w przyszłości.”   Autor –  Eckhart  Tolle .

Bardzo się chce wspominać, bo zauważamy, jak kiedyś były to niezapomniane piękne czasy, tylko szkoda, że zobaczyliśmy to wówczas, kiedy minęły bezpowrotnie i to bez względu na wiek. Może właśnie dlatego lubimy przebywać w przeszłości, nie zdając sobie sprawy, że marnujemy obecne życie, które się toczy tu i teraz. Nie wspomnę już o tym, kiedy ciągle na nowo roztrząsa się    chowane urazy z przeszłości i z tego powodu katuje cierpieniem.   

Wielu seniorów zamiast zajmować się sobą, to żyją życiem swoich dzieci, więc nie ma co się dziwić, że ciało i dusza czuje się zaniedbana i daje o sobie znać chorując.

Naukowo jest już udowodnione, że żyjąc przeszłością przyspieszamy proces starzenia się, bo wyłączamy umysł z twórczego myślenia, jak na przykład miło zagospodarować sobie obecny dzień. Niewykorzystany umysł zanika, jak wszystko, co nie jest potrzebne i naturalną rzeczą staje się, że stopniowo na starość przestajemy poznawać obecną rzeczywistość. Za to coraz bardziej pamięta się co było 30 lat temu niż co się działo przed trzema godzinami.

Paradoks polega na tym, że tylko wówczas czujemy się potrzebni swoim dzieciom, jeśli możemy im pomóc, więc staramy się pomagać na siłę, chociaż oni wcale nas o to nie proszą. Wówczas zaczyna się wpadać w schemat życia cudzego  życia, którego całkowicie nie rozumiemy i nie mamy żadnego wpływu na toczące się sprawy, co może  doprowadzić  do frustracji, stresu, a nawet depresji.

Człowiek jest potrzebny drugiemu, dopóki jest kochany. Czy jak małe dziecko w niczym nie pomaga, tylko płacze, to go Matka mniej kocha?  Czy jak dzieci pokonują trud życia samodzielnie, bez pomocy Rodziców, to swoich Rodziców już tak nie kochają?

Irena

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *