Uzależniona żona od męża alkoholika może mu skutecznie utrudnić wyjście z nałogu lub skutecznie uwolnić męża z nałogu alkoholowego.
Byłam uzależniona od męża alkoholika, uwalniając siebie , przy sposobności uwolniłam męża od tego uzależnienia w ten sam sposób jak od swojego raka płuc
Wszystko jest w nas, mąż alkoholik to problem podwójnego uzależnienia
Uwalniając się od raka płuc, po drodze wiele problemów mi się rozwiązało samoistnie, niektóre po uświadomieniu przyczyny – zniknęły, ale wiele pozostało. Niektóre dopiero uświadomiłam sobie, że istnieją i blokują drogę do szczęśliwszego lepszego życia.
Takim moim problemem był alkoholizm mojego męża. Nie do wiary, ale jeszcze przed rakiem nie zauważyłam, że mąż jest uzależniony od większej ilości piwa. Wiedziałam, że dużo pije, trudno było nie zauważyć bo nie znał umiaru, tylko uznawałam, że mąż lubi piwo, a nie że jest alkoholikiem. Znajomi niejednokrotnie zwracali uwagę mi na nadmierne ilości spożywania alkoholu przez męża. Broniłam jego pijaństwo, usprawiedliwiałam, że lubi piwo, stać go to pije ile chce. Na tego typu uwagi obrażałam się tłumacząc sobie, że niektórzy mu zazdroszczą dlatego głupio docinają, a przecież pije za swoje i nikomu nic do tego. Zwyczajnie po ludzku wstydziłam się mieć męża alkoholika, dlatego ukrywałam na ile mogłam , usprawiedliwiałam i coraz bardziej pogrążałam jego i siebie. Między nami dochodziło do kłótni z powodu nadmiernego jego upijania się ale nie nadmiernego wypijania alkoholu. Uważałam, że mąż jak każdy mężczyzna ma prawo wypić te swoje przysłowiowe dwa piwka, a on jak każdy alkoholik wykorzystywał moją wyrozumiałość do upijania się i to zawsze przez dwa piwka. Moją chemię tak bardzo przeżywał, że wypijając na uśmierzenie nerwów dwa piwka ledwo trzymał się na nogach akcentując, że wypił tylko dwa piwa. Bezczelnie okłamywał mnie bez poczucia winy, bo przecież tak ładnie skutecznie usprawiedliwiałam jego picie, aż zaczął pić jako wielce pokrzywdzony przeze mnie , swoich pracodawców i innych. Z takim podejściem uważał, że ma powód do tego by już w ogóle nie trzeźwieć. Jak wytrzymywał w trzeźwości trzy dni to czuł się „bohaterem” , podkreślając do znudzenia ile wysiłku musi czynić dla dobra mojego i innych.
Jako alkoholik miał przekonanie, że dzień bez wypicia skrzynki piwa, to dzień stracony.
Ja jako żona alkoholika uważałam, że to w końcu jego a nie mój problem, dzielnie znosząc jego pijaństwo. Nie wiem jak sobie to tłumaczyłam, że jego jest problem, ale to mój wstyd , a nie jego. Więc upijał się na poczet mojego wstydu bez żadnej żenady, a ja jeszcze bardziej łagodziłam skutki jego pijaństwa.
Coraz częściej zadawałam sobie pytanie, dlaczego muszę to znosić. Czyżbym zakochała się w nieodpowiednim człowieku? Uświadomiłam sobie, że osiem lat temu jako doświadczona, ułożona kobieta, wyszłam drugi raz za mąż za alkoholika zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Upił się po ślubie podkreślając , że cały dzień w dniu ślubu zachował trzeźwość. W przeciwieństwie do mnie , bo chociaż nie piłam alkoholu nie mogłam mieć trzeźwy umysł, skoro nie zauważyłam, że jest uzależniony od alkoholu. Po ślubie upijając się , jeszcze domagał się pochwał, że w dzień ślubu pił alkohol z umiarem jako dowód miłości do mnie. Głupio się przyznać, że ja taki dowód miłości bezmyślnie przyjęłam, nie widząc w tym czerwonej lampki, że coś z jego piciem jest nie tak!
Powiem szczerze, że zdecydowanie gorszy był oczekujący lęk przed wznową raka , niż lęk przed nadchodzącym pijanym mężem. Jednak te dwa lęki są bardzo do siebie porównywalne, bo przez obydwa życie staje się nie do zniesienia. Przed jednym i drugim lękiem czułam okropną bezsilność i gorzkie pytanie bez odpowiedzi dlaczego to wszystko muszę znosić? Muszę? Może nie muszę tego znosić?
Przecież mam fajne narzędzie, dzięki któremu uwolniłam się od lęku przed wznową raka, a tym samym całkowicie od raka płuc. Dlaczego nie mogłabym uwolnić się od następnego trapiącego mnie lęku? Myśląc racjonalnie jest to takie proste – wystarczy odejść od męża alkoholika. Niestety to tylko pozornie proste, jak przychodzi do konkretów jest to bardziej skomplikowane.
Przyszła mi na myśl gehenna rozwiedzionego nie jednego znanego mi małżeństwa z powodu nadużywania alkoholu męża. Owszem Sąd rozwód udzielił, ale ich wzajemne uzależnienie pozostało. Administracja Administrowanych Mieszkań rozwód uznała, ale rozwodu nie dała, separacja mieszkania pozostała fikcją. Alkoholicy mimo, że nie czynili awantur dość skutecznie umilali życie byłej współmałżonce żyjąc z nią pod jednym dachem. Dobrze znałam ich koszmarne życie , które właściwie niewiele zmieniło się od dni przed rozwodem. Nadal jest na ich głowie utrzymanie finansowe i porządkowe całe mieszkanie i nadal muszą znosić towarzystwo pijaka , a do tego często jego pijanych kolegów, interwencje policji do miłych nie należą przede wszystkim dla byłych żon, bo pijakowi wszystko już jedno. Jest to koszmarne życie tych osób przez które ja nie chciałabym przechodzić. Może jestem ciut w lepszej sytuacji, ale problem jest taki sam. Były alkoholik nadal pozostaje zmorą żony. Tych co tego problemu nie znają, podają proste nieskomplikowane rozwiązania, teoretycznie mądre trudno coś tym racjom zarzucić. Życie jest jednak bardziej skomplikowane i nie sposób wszystkiego przewidzieć i racjonalnie problem rozwiązać.
To niemożliwe, że łatwiej było mi uwolnić się od raka niż od męża alkoholika. Podczas medytacji nad swoim związkiem dotarło do mnie, że ja też jestem uzależniona, tylko nie bezpośrednio ale za pośrednictwem męża alkoholika. Jak to się stało! Jak do tego doszło? Niebawem ciąg dalszy uzależnienia alkoholowego nastąpi. Irena
„ Zatem co jest prawdziwą przyczyną uzależnienia? Zacznijmy od tego, co nią nie jest. Źródłem problemu nie jest z całą pewnością to, co sugerują metody konwencjonalne, czyli:
– Nie jest to zły nawyk.
– Nie jest to czynnik dziedziczny.
– Nie jest to spowodowane degeneratywnym środowiskiem rodzinnym
– Nie jest to słaba konstrukcja psychiczna uzależnionego.
– Nie jest to brak silnej woli. „ – GARY CRAIG