Jaka świadomość takie życie, jaka dieta – takie zdrowie
Wszystko co dotyczy nas w tym również dieta zależy od naszej świadomości i środowiska w którym żyjemy. Zdrowa dieta ciągle jest zmienna na przestrzeni krótkiego okresu i zależna od siły przebicia naukowych uzasadnień. Jeszcze niedawno nawoływano ; – „ pij mleko będziesz zdrowy” ; – „od masła skleroza, zdrowa jest tylko margaryna” itp. ; itd. Dzisiaj okazuje się, że to nieprawda.
Jakiego autora uzasadnienie diety przyjmiemy zależy od naszej świadomości , czyli jakiego dokonamy wyboru , komu damy wiarę lub jakie argumenty do nas trafiły. Niemałe znaczenie w naszej diecie ma w danym okresie modny styl życia, na który zawsze znajdzie się naukowe uzasadnienie, że to jest zdrowe.
Od początku mojej drogi uzdrowienia z raka płuc miałam problem jaką dietę wybrać i kompletny galimatias. W drugim dniu chemii dowiedziałam się, że płuca potrzebują tłuszczu do prawidłowej pracy. Przypomniałam sobie, że po wojnie wygrana walka z gruźlicą była dowodem na to , że ludziom w wyżywieniu nie brakuje mięsa. Ówczesna prasa głośno o tym pisała. W latach siedemdziesiątych było głośno i pisano, że w Koszalinie jacyś dobrze sytuowani Rodzice z powodu oszczędności chytrzyli swoim dzieciom mięsa, żywili ich twarogiem z sałatą i doprowadzili swoje dzieci do gruźlicy z powodu złego żywienia. Ci Rodzice oszczędzali na „ daczę „ i samochód , zamiast kupić dzieciom trochę mięsa i kiełbasy. Opinia publiczna tymi Rodzicami była mocno oburzona i długo w tym temacie dyskutowano , jednocześnie przechwalając się ile to ich dzieci nie zjadają mięsa i kiełbasy, a sałaty i twarogu , to nie pamiętają, kiedy ostatni raz kupowano. Żartowali, że ich dzieci nie są królikami. Była moda że zdrowe jedzenie, to mięso , rarytasem był drób a w szczególności kurczaki. Dobry zdrowy rosół musiał mieć dużo żółtych pływających oczek.
Domowy drób w tym okresie na pewno nie był żywiony pokarmem sztucznym, ale czy na pewno przez to był zdrowszy? Zwierzęta domowe chorowały i były nosicielem wielu chorób , tylko o tym nikt nie wiedział, bo nie robiono takich badań Zdarzyło się nawet , że ktoś zakopał, kto inny wykopał zakopane nieżywe padnięte świnie niby do własnego spożycia. Dzisiaj wiadomo, że zakopana chora zwierzyna skażała ziemię na co najmniej 70 – 100 lat , te larwy różnych chorób żyją w ziemi do dnia dzisiejszego, jeśli ich ktoś przypadkiem chemią nie wytruł.
Według mnie różne ptasie grypy, wściekłe krowy , i inne epidemie panowały wówczas, tylko nikt o tym nie wiedział. Nie wiadomo tak do końca na co zwierzęta padały i jak zarażały ludzi. Zwierzęta które ledwo się trzymały na nogach wrzucano do garnka z radością, że się nie zmarnowało. Wożono czasem do weterynarza mięso do zbadania czy jest zdatne do spożycia. Wiadomo, że nawet uczciwie przebadane w tamtych czasach możliwe było wykrycie ewentualnie tylko jednego , czy dwóch gatunków larw. Choroby bardziej się szerzyły wówczas jak dzisiaj, tylko nikt nie zganiał winy na sztuczne żywienie.
Obecnie czy to ekologiczne żywienie jest tak zdrowe jak się o tym mówi? Ja mam do tego wątpliwości.
Mam wątpliwości , czy wszelkie robactwo, gryzonie , ptaki, na nie chronionych chemicznie działkach nie rozprzestrzeniają różnych chorób na uprawianych warzywach i owocach? Czy warzywa z upraw ekologicznych nie są skażone zakaźnymi chorobami przenoszonymi przez gryzonie, koty , ptaki i inne robale jak ślimaki, na przykład mszyce , czy muszki? Mam wątpliwości czy ziemia w prywatnych małych działkach na których uprawiane są warzywa też nie jest skażona larwami i wirusami różnych chorób. Przecież dlatego ludzkość zaczęła wprowadzać do hodowli i plantacji chemię, bo nie radziła sobie z różnymi chorobami zagrażające życiu człowieka i zwierząt, a nie tylko dlatego by zwiększyć swoje plony.
Uważam, że uprawy ekologiczne są potrzebne by zachować równowagę środowiska , ale ich zdrowe produkty są bardzo przereklamowane.
Wkurzam się jak czytam, czy słyszę, że dodatkowym plusem lepszego dawniej żywienia jest to, że w gospodarstwach zwierzęta były kochane, cieszyły się wolnością, radowały. Nie chcę w tym temacie się rozpisywać, tylko podam przykład, że prawie każdy będąc dzieckiem dostał chociaż raz lanie, bo taki był zwyczaj wychowywania. Czy ci sami chłopi mówili swoim świniom , krowom i innym ptakom, że ich kochają? Dzieci obrywały często na zaś, ale żadnego zwierzęcia nikt batem nie śmignął i nie okładał kijem jak do obory zaganiał? Ludzie głodowali, a zwierzęta w gospodarstwach na przednówkach nie głodowały? Nie chorowały na różne zakaźne choroby zagrażające człowiekowi ?
Dzisiaj są inne obyczaje i inna świadomość i to jest fajne, gospodarstw już nie ma tylko są duże fermy i plantacje. Tylko czy aż tak niezdrową żywność produkują? Czy wszyscy farmerzy kurczaki hodują w ciasnych klatkach urągające wszelkim humanitarnym normom? Uważam, że to gadanie o niezdrowej żywności jest przesadzone, może właśnie po to, by ukryć duże spożywanie leków/czysta chemia / zapisywanych lekką ręką przez lekarzy. Dlaczego tak mało się mówi o szkodliwym działaniu ubocznym wszystkich leków na receptę i w wolnej sprzedaży w naszych aptekach ? Aplikowana chemia przez lekarzy w nieuzasadnionych przypadkach jest bardzo tolerowana, bo jak lekarz zapisał to w porządku?
Moje doświadczenie z odżywianiem zaprzecza wielu publikacjom, dietetykom i książkami zdrowego odżywiania. Po pierwszej chemii przyjaciele i znajomi z dobrego serca dawali mi z prywatnych działek warzywa z których dzieci wyciskały mi świeży sok. Ponieważ potrzebna była większa ilość warzyw, syn wracając z pracy z pobliskiego miasteczka kupował mi je po drodze , prosto od plantatora warzyw. Moja wrażliwa wątroba od razu zauważyła różnicę. Zaskoczyło nas wszystkich, że lepiej znosiłam soki z warzyw od plantatora niż z prywatnych działek. Nie wiedziałam dlaczego. Uzyskałam odpowiedź jak takie samo doświadczenie miałam z warzywami z własnego ogrodu. Mój organizm lepiej przyjmuje soki z warzyw od plantatorów, niż z własnej działki, może dlatego, że jestem wolna od sugestii mediów? Może dlatego, że zwyczajnie od plantatorów warzywa mimo wszystko są mniej toksyczne niż niejednokrotnie z prywatnych działek? Przecież na działkach , ogrodach też stosowane są chemiczne nawozy , opryski i nikt nie bada jak i czym skażona jest ziemia. O dalszym swoim doświadczeniu z dietą wkrótce podzielę się na blogu. Irena
Na swoim ogródku najbardziej kocham swoje kwiaty i tego się trzymam