Ego się broni?! Super -to znak że jesteśmy blisko celu.
Witam wszystkich po przerwie.
Święta, święta, święta i po świętach. Wspaniały czas dla rodziny. Dziś jestem na takim etapie , że doceniam chwile z rodziną. Dlatego na ten czas Świąt rodzina stała się dla mnie najważniejsza. Blog musiał zaczekać.
Moje nowe autko sprawuje się świetnie, dojechałam na miejsce bez przeszkód i tak samo szybko i sprawnie wróciłam do siebie. Jeszcze nie mogę uwierzyć , że jest naprawdę moje i że tak szybko je kupiłam. Odebrałam mamę po zabiegu ze szpitala i odwiozłam do domu. Operacja była dość poważna, ale jak na taki zabieg mama czuła się dobrze, owszem nie wolno jej się teraz przemęczać, ma zakaz dźwigania i jak po każdej operacji jest na diecie. Ogólnie jesteśmy wszyscy optymistycznie nastawieni, mama pracuje z radykalnym by się dowiedzieć dlaczego miała te przepukliny i zrosty. W końcu nie chcemy by ta sytuacja się powtórzyła.
Sama jestem bardzo ciekawa co jej wyjdzie i do jakich wniosków dojdzie. W tym miejscu chce ponownie napisać o motywowaniu siebie do pracy i obronie naszego ego. Jak pracujemy nad sobą i jesteśmy blisko celu, albo pracujemy nad istotnym dla nas problemem i dochodzimy do sedna sprawy to nasze ego się broni. I to w bardzo dziwaczny sposób, by tylko nie wykorzenić niewłaściwego podejścia do świata wynikającego z naszych błędnych przekonań. To dla naszego ego być albo nie być, jeśli zmienimy na poziomie podświadomym postrzeganie naszego świata, to ten byt , to nasze ego przestaje istnieć, tworzy się nowa podświadomość inne ego. Tak ja sobie to tłumacze. Z boku widać lepiej i czasem to zabawnie wygląda. Często namawiając chorego do pracy nad sobą też mamy odczynienia z oporem ego. Tak np.: nagle chce się mu spać, albo wymyśla sobie tysiąc prac by tylko nie usiąść do zadania. Na moją mamę najlepiej działa stwierdzenie: no tak twoje ego się broni. Jak chce się nam spać – to dobrze jednak się wyspać i ponownie usiąść do zadania rano. Jeśli chodzi o wymyślanie sobie zadań, to dobrze wyręczyć chorego lub uświadomić mu że wszystko jest już zrobione i nie musi nic robić. Nawet ulubiony serial to nie wymówka bo teraz można nagrać na dekoder i obejrzeć później. Choć zabawnie czasem jest popatrzeć jak osoba sama sobie wymyśla wymówki by nie usiąść i nie popracować nad sobą. Bo jak tu sobie wymyślić sprzątanie jak na Święta wszystko wysprzątane, dania ugotowane na trzy dni na przód i do tego ma się zalecenia by nic nie dźwigać i się nie przemęczać. Jak się chce to się zawsze znajdzie i tak zawsze można sobie wymyślić wyciskanie świeżego soku z owoców i warzyw, lub zrobienie czasochłonnego dania którego akurat niema, jak już nic nie skutkuje i w końcu bierzemy się do pracy – po chwili mama zasypia nad kartkami. Na drugi dzień sprawa się odwleka bo harmonogram dnia układa się podobnie. Oznacza to, że jesteśmy bardzo blisko sedna i już niewiele brakuje i by dokonać znaczącego przełomu w swoim życiu. Wymaga to od nas samych naprawdę dużego samozaparcia. Jeśli pracując nad radykalnym, dojdziemy do nagłego olśnienia, zrozumiemy dlaczego się wszystko tak potoczyło, ogarnie nas niesamowita radość i energia, taka że nie będziemy mogli zasnąć, energia jakby nas rozpalała od środka, po krótkim śnie mamy wrażenie że możemy góry przenosić – to znak, że praca została dokonana i doszliśmy do końca. Przynajmniej z tym problemem. Mam nadzieję, że mama dotrze do swojego i go opisze na blogu na bieżąco. Trzymam za nią kciuki i za wszystkich którzy pracują nad sobą. Bo powód, że zaczynamy pracować nad sobą jest najczęściej spowodowany wstrząsem w naszym życiu, i to nie ważne czy to choroba śmiertelna czy kataklizm rodzinny. Jak zaczniemy przygodę z pracą nad sobą z Radykalnym Wybaczaniem lub inną metodą, uświadamiamy sobie, że to sposób na życie i korzystamy z tego na co dzień. Tego właśnie wszystkim życzę.
Córka Ireny – Aga