Lekarze panami życia i śmierci

Dlaczego lekarze nie chcą zauważać  nieuleczalnie wyleczonych ?

Przeszłam z trudem, ale zwycięsko  chemię  i  radioterapię.  Przez moment  wierzyłam,  że najgorsze jest za mną. Oczekiwałam od lekarzy onkologów potwierdzenia badaniami , że w moich płucach nie ma już komórek rakowych , lub  jeszcze są i coś  można z tym zrobić.  Naiwnie wierzyłam , że otrzymam skierowania na badania , by dowiedzieć się  , czy  jak szły przerzuty  jakaś   komórka rakowa  nie zaatakowała jakiegoś organu.  Jednym słowem z przeprowadzonych badań dowiem się , czy  mój organizm  uwolnił się z raka czy nie. Spotkało mnie kolejne rozczarowanie , że  takich badań  na mój  typ raka nie przeprowadza się.  Zaczęłam  zastanawiać się  po co są zalecane badania kontrolne płuc, bez badań  innych organów ?  Lekarze wiedzą, że  przerzuty  z  płuc  idą  do wątroby , nerek,  trzustki , głowy i innych organów , mimo to nie doprosiłam się żadnych innych badań.  Łaskawie wyjaśniono mi , że  szybciej rozpoznam objawy , niż potwierdzi to aparatura medyczna, więc  nie ma potrzeby.  Niestety lekarz pozna tylko takie moje objawy o jakich ja mu powiem , bo sami niczego nie zauważą . Życie realne, to nie serial „ Na dobre i złe”.  Nie wiem jak to się ma  do  forum onkologicznego  do  dawania mi zaleceń  badań całego organizmu , bo drobnokomórkowy rak  rzekomo nie daje objawów . Nie wiem komu mam wierzyć przy sprzecznych zaleceniach ? Lekarze , onkolodzy , naukowcy jak widać łatwo dają  sprzeczne  zalecenia bo to nie ich zdrowie i to nie ich walka o życie, tylko moje. Nikt nie odpowiedział mi na pytanie po co straszą wznową ? Co to znaczy uważać  na wznowę ? Nikt z lekarzy mi nie powiedział co to znaczy być ostrożnym? Na co mam uważać i po co? Rak uodpornił  się na chemię i radioterapię , a mój organizm niczym  po „tornadzie” wyniszczony. Rak i leczenie go dokonały dzieła zniszczenia nie do naprawienia .  Bez obiekcji   zmylają pacjentów, że leczenie objawowe to też leczenie.  Nie kwapią  się  z wyjaśnieniem , że uśmierzają tylko ból  środkami przeciwbólowymi . Spotkałam  chorych, którzy  się cieszyli z leczenia objawowego,  że jest skuteczne, bo przestało boleć , więc jest lepiej i na razie nie muszą  szukać pomocy  na przykład  w medycynie niekonwencjonalnej. Na moją uwagę , oburzali się mówiąc , że odbieram im nadzieję na wyleczenie  , bo lekarze  potwierdzili  im,  że leczenie paliatywne też  jest leczeniem i co ja za bzdury opowiadam . Byłam bezsilna słysząc w odpowiedzi – kim jesteś, że podważasz autorytet lekarza.  Wielokrotnie spotkałam się z okłamywaniem chorych , że niby to dla ich dobra.  Klamka zapadła, wyrok już zapadł  i jak już nic nie można zrobić  to można bezkarnie , bez skrupułów nic nie wyjaśniając  okłamywać , w najlepszym razie mówić  tak, by chory nic  nie wiedział.  Myślę,  że to może być powód dlaczego lekarze  nie chcą zauważać  wyleczonych  z nieuleczalnej choroby , bo boją się swego rachunku sumienia ?  Ilu  chorym  przez okłamywanie , nie wyjaśniając niczego  pozbawili szansy na wyleczenie?   A może nie chcą się pozbawiać bycia  „ panami  życia i śmierci   „ nad chorymi ?  Nie wiem jak wytłumaczyć zachowanie lekarzy  wobec mnie obecnie.   Przy badaniu kontrolnym płuc dowiedziałam się, że remisja raka utrzymuje się zgodnie z przewidywaniem.  Z jakim przewidywaniem?  –   ze zdziwieniem odpowiedziałam,  przecież dawaliście  mi tylko sześć miesięcy życia. Usłyszałam, że wszystko się zmieniło i już myśli się inaczej i że z taką remisją jest jeszcze  parę osób , a w tej przychodni jest jeszcze dwóch z podobnym przypadkiem. Dlaczego tylko dwóch żyje  9 lat i na ilu chorych ?  Dlaczego to nam się udało, a i innym nie?;  My z długą remisją co mamy wspólnego poza remisją raka?  Na te i inne pytania usłyszałam  krótkie mruknięcie , że wszystko zależy od stylu życia, a potem długa cisza i z napięciem   milczące patrzenie w ekran komputera. Podobnie na forum onkologicznym ponoć pomaga 100 lekarzy i nikogo nie zainteresowała niewiarygodnie długa moja remisja. To co? –  lekarze na raka płuc pomagają tylko w  leczeniu  które skutkuje umieraniem ? Tacy jak ja co się wyleczyli zostali  niewygodnym wielbłądem? To przykre , ale prawdziwe, chory który nie poddaje się chorobie zostaje sam, niczym samotny żeglarz na wzburzonym oceanie.    Irena

„Wiara w autorytety powoduje, że błędy autorytetów przyjmowane są  za wzorce”  – Lew Tołstoj

 

5 myśli nt. „Lekarze panami życia i śmierci

  1. Jeanetta Delapenha

    Hi there, just became alert to your blog through Google, and found that it is really informative. I’m gonna watch out for brussels. I will be grateful if you continue this in future. Lots of people will be benefited from your writing. Cheers!

    Odpowiedz
    1. Iren Autor wpisu

      Dzięki za wpis, ja już nikogo i niczego się nie boję jak rak oswoił mnie ze śmiercią już nic nie jest mi straszne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *