Kartka z pamiętnika 14.09.2007r.
U pulmonologa onkologa na kolejnym kontrolnym badaniu wyniki są pozytywne. Spotkałam znajomą z chemii , która leczenie raka płuc zaczynała , a ja kończyłam. Obydwie mamy zdjęcie płuc z pozytywnym wynikiem, dlatego miło się nam rozmawia. Szybko miła rozmowa przeradza się w smutek po wiadomości, że moja następna koleżanka po ciężkiej walce nie żyje. Ta wiadomość poraziła mnie całkowicie. Z tą koleżanką Anią łączyła mnie dziwna więź przyjaźni. Obydwie byłyśmy zupełnie inne. Każda z nas wyznawała inną filozofię życia, mimo to lubiłyśmy z sobą rozmawiać szanując odmienne poglądy. W 2005 r. razem byłyśmy na radioterapii przez cztery miesiące , gdzie było sporo czasu na dyskusje i rozmowy. Wiadomość o jej śmierci poraziła mnie całkowicie. Porównywałyśmy swoje diagnozy , a później swoje wyniki , naprawdę były bardzo podobne, prawie identyczne , u niej też była duża remisja raka płuc , prawie całkowita , ale przerzut poszedł na tarczycę, krtań i wątrobę i już nic nie można było zrobić. Pamiętam jak zawsze bała się przerzutu na tarczycę. Dziwiłam się dlaczego boi się raka tarczycy, przed diagnozą miała tarczycę zdrową , nie tak jak ja poważne schorzenie . Na moje szczęście jej lęku nie przejęłam. Po tej smutnej wiadomości moje myśli samą mnie przeraziły. Chcąc zmienić swoje myśli najpierw zastanowiłam się, co mnie w tej wiadomości przeraziło. Przecież śmierć nie jest przerażająca, tylko budzi lęk , że jest bezpowrotna i nie wiadomo co jest po tamtej stronie. A może śmierć mnie przeraża, bo boję się rozliczenia swojego życia? Wydawało mi się, że ja tą lekcję śmierci przerobiłam i jestem oswojona z tym tematem tabu. Oj! to rozliczenie napawa mnie lękiem . Już nie boję się tego co źle zrobiłam , ale tego, że nie odrobiłam lekcji życia i że już odrobić nie będę mogła. Życie jest tak proste , a przez to tak trudne . Wiele miałam do zrobienia, wiele do zobaczenia, wiele emocji do przeżycia, które odkładałam na późnej. Usprawiedliwiałam siebie , że nie teraz , ale później , że teraz nie jestem gotowa, że coś tam mi przeszkadza. Tak naprawdę bałam się zmian , blokował mnie lęk przed najmniejszym ryzykiem. To dziwne , że przyszło mi teraz do głowy, że nie bałam się ryzykować marnując cenny czas na usprawiedliwianie , na zamartwianie się. Przecież wystarczyło by tylko zacząć robić to co lubię . Proste – pomyśleć co lubię , dokonać wyboru i podjąć decyzję. Jest to tak proste, że aż nie możliwe w 100% do zrealizowania. Właściwie zawsze robiłam to co należało zrobić według ustalonych norm społecznych, rodzinnych. Było to mi tak wygodnie, bo nie musiałam dokonywać wyborów, podejmować decyzji. Dzięki temu można było za swoje życie obarczać innych, a siebie usprawiedliwić , to nie moja wina bo musiałam , bo wszyscy tak postępowali. Ci inni, których obarczałam winą za swoje życie , skąd mogli wiedzieć co ja lubię i co sprawiało by mi przyjemność? Ja im nawet nie raczyłam o tym powiedzieć. Lęk powodował, że te pragnienia, radości ukrywałam, żeby czasem ktoś za mnie nie dokonał wyboru według mojego odczuwania radości, przyjemności?
Choroba nowotworowa spowodowała Tobie i mnie Aniu , że podjęłyśmy drastyczną walkę każda trochę na swój sposób . Ja w przeciwieństwie do Ciebie dokonuję w swoim życiu wiele zmian. Zaczęłam za siebie dokonywać wyborów , podejmować decyzje według swoich upodobań , odczuć, przyjemności, wbrew opinii i krytyki innych nawet bliskich mi osób. Czy zawsze są to trawne decyzje? – Nie , ale są to moje doświadczenia i moje lekcje życia. Ty moja koleżanko „niedoli” nie chciałaś nic w swoim życiu zmieniać . Opowiadałaś mi, jak miałaś dobre , szczęśliwe życie i nie widzisz potrzeby zmian. Brak wyboru to też Twój wybór . Pamiętam , jak byłaś dumna, że zarządzasz w firmie 400 osobową załogą , podejmujesz w pracy codziennie tyle za innych i siebie decyzji , że nie sposób policzyć. Kochana koleżanko nie oceniam Ciebie czy to było dobre czy złe , tylko szukam odpowiedzi dlaczego tak wspaniała osoba musiała odejść? Z uporem broniłaś swoich racji , twierdziłaś , że nie boisz się podejmować decyzji , dokonywać wyborów. Uważam, że nie chciałaś wiedzieć , że Twój upór to była walka, by nie podejmować nowych wyzwań związku z chorobą i inną sytuacją rodzinną z powodu tej choroby. Nie zmieniłaś swoich nawyków życiowych i żywieniowych. Twierdziłaś , że wystarczy jak trochę więcej wypijesz soku i zjesz warzyw po uprzedniej konsultacji z lekarzem onkologiem. Z mojego doświadczenia wiem, że niekoniecznie byli dobrymi dietetykami, ale na tego rodzaju uwagi grzecznie odpowiadałaś – każdy robi to co uważa za słuszne. Nie mogłam się z Tobą nie zgodzić, byłaś racjonalistką, do wszystkiego podchodziłaś racjonalnie , dawałaś wiarę tylko temu co było udowodnione naukowo i miałaś do tego prawo. Nie chciałaś dostrzec, że rak na tej drodze życia jest znakiem zakazu i dalej iść już nie można. Innej drogi, blisko tej nie chciałaś dostrzec , bo musiałabyś podjąć decyzję , dokonać wyboru wbrew twym nawykom, przyzwyczajeniom , wbrew opinii swoich autorytetów i bliskich. Przecież i tak w końcu Aniu dokonałaś wyboru, bo życie za Ciebie podjęło decyzję. Wiem , jak bardzo jeszcze pragnęłaś iść tą drogą za znakiem zakazu „rak”. Za tym znakiem niestety dalszej drogi nie ma i musiałaś przejść na tą drugą stronę mimo tego, jak bardzo chciałaś jeszcze żyć. Zegnaj koleżanko, po tamtej stronie może się kiedyś zobaczymy , byłaś wspaniałą osobą i chciałabym się z Tobą spotkać . Wybacz , jeśli ciebie czymś niechcący uraziłam. Ja na razie uczę się dokonywać wyborów , według zasady, że robię to co lubię, a nie to co muszę . Uczę się odróżniać nawyki, przyzwyczajenia od tego co naprawdę sprawia mi radość i przyjemność. Szkoda, że już nie mogę z Tobą podyskutować na ulubione nasze tematy. Żegnaj
obviously like your website however you have to take a look at the spelling on quite a few of your posts. Many of them are rife with spelling issues and I find it very troublesome to inform the reality on the other hand I will certainly come again again.