Nasze zablokowane emocje i przekonania uwidaczniają się w innych osobach.
Od młodych lat zadawałam sobie pytanie bez odpowiedzi, dlaczego ufam fałszywym osobom, dlaczego nieoczekiwanie tracę pieniądze, dlaczego wiele instytucji dokonuje pomyłek niekorzystnych dla mnie.
Nie wiedziałam dlaczego tyle osób mnie rozczarowuje i tyle przykrych zdarzeń mnie się przytrafia. Nie trudno było zauważyć, że te same osoby wobec innych są całkiem inni i całkiem w porządku. Takie postrzeżenie jeszcze bardziej potęgowało ból, niszczyło moją wewnętrzną wartość i coraz bardziej czułam się gorsza.
Kiedyś taką innością zaskoczył mnie mój były mąż, który wobec nowej partnerki był całkowicie inny niż wobec mnie. Wpędziło mnie to w duże poczucie winy, chociaż to ja byłam zdradzana.
Ostatnio na mojej ścieżce życia, rozsypał się worek pełny rozczarowań.
W pewnym momencie poczułam się nawet osaczona, jak by przez jakieś niewidzialne zło. Po czymś takim, leniwe ze swej natury „ego” nie zdołało już mnie powstrzymać, by dociec do przyczyny tego stanu rzeczy, jaka mnie ostatnio spotkała. Zapragnęłam się dowiedzieć co to za zło mnie osaczyło z wielu stron i ciekawość, czy jestem w stanie tego zła, a może pecha się pozbyć?
Biorąc się za bary z rozczarowaniem , postanowiłam przyjrzeć się temu bliżej, podobnie jak kiedyś przyjrzałam się swojemu rakowi.
Żadne rozczarowania tak nie bolą, jak zadany ból przez kochane bliskie osoby, więc uderzyłam w rozczarowanie, które najbardziej mnie zabolało w relacjach rodzinnych z Justyną.
Kiedy wydawało mi się, że relacje z Justyną układają się cudownie, okazało się, że jest wobec mnie fałszywa. Okłamywała mnie od zawsze, a ja jej zwierzałam się z intymnych sfer swojego życia. Ona o sobie opowiadała mi zmyślone bajki, ale ja wobec niej była szczera aż do bólu. Bazując na moim zaufaniu zmyślnie wyciągała słabe strony, by zręcznie mną manipulować.
Podczas terapii uwalniającej zablokowane uczucia zobaczyłam, jak podświadomość dokonywała projekcji pogardy na inne osoby.
Idąc tropem świeżo zadanej rany i rozczarowaniem Justyny, nim podjęłam terapię pojawiło się silne uczucie bycia gorszą od wielu osób które szanuję, kocham i lubię.
Tym odkryciem byłam zdziwiona, bo nie zdawałam sobie sprawy, że takie coś, jakiś syndrom pogardy tkwi we mnie. Mocno zabolało mnie odkrycie uczucia bycia gorszą od innych. Idąc za ciosem, weszłam w nie i wraz z nimi do emocjonalnych zdarzeń ukrytych w podświadomości.
Zdarzenie miało miejsce jak miałam 15 lat, będąc w domu na wakacjach weszłam do wiejskiego naszego klubu. Szybko poszukałam wzrokiem, czy jest ten nowy bardzo przystojny chłopak, w którym zdążyło się już zakochać wiele moich koleżanek. Spojrzałam i od razu poznałam swojego kolegę z wczesnego dzieciństwa, z którym bawiłam się u księdza na plebanii. Siedział ważny, bo otoczony wianuszkiem podziwiających go dziewcząt, niestety mnie też się spodobał, bo od pierwszego wejrzenia serce mocno załopotało, ale udałam, że jest mi obojętny.
Tym kolegą był Zbyszek, On należał do księdza Rodziny i będąc dzieckiem z młodszym bratem przyjeżdżali na wakacje letnie i zimowe. Natomiast moja Mama w tym okresie na plebanii u księdza pracowała, więc mnie z bratem z sobą zabierała. Obydwoje tak naprawdę skazani byli na zabawę z nami, bo inne dzieci na podwórko księdza miały wejście zabronione. Czasem próbowałam na ogród plebanii przemycić swojego lubianego kolegę, ale nigdy mi się nie udawało. Związku z tym współczułam tym chłopakom z plebanii, że mieszkają w takiej izolacji od innych.
Za to teraz w wiejskim klubie On błyszczał niczym gwiazdor filmowy otoczony wianuszkiem zapatrzonego w niego dziewczynami, a w śród tych dziewcząt prym wodziła moja szkolna fałszywa przyjaciółka.
Po wejściu, chociaż nasze oczy się spotkały i serce moje zadrżało, ja jak by nigdy nic dumnie poszłam dalej i usiadłam przy stoliku jak najdalej od niego. Liczyłam po cichu na to, że zostawi wianuszek dziewcząt i podejdzie do mnie, elegancko się przywita, usiądzie przy mnie, powie mi jakiś komplement i pogadamy co u nas słychać.
On zamiast tego, nie podnosząc nawet tyłka zawołał do mnie – Irka coś taka ważna! Twoja Mama u mojego Dziadzi w piecu paliła! /Tak zawsze się zwracał prywatnie do księdza/. Do tego wykonał gest przywołujący mnie do swojego stolika. Zdążyłam mu odpowiedzieć, że taka sama droga do Pana …… i zrobiło mi się ciemno przed otrzyma.
W tym momencie uważałam, że zadał mi cios gorszy, niż by mnie spoliczkował. Poczułam się przez niego poniżona, pogardzona na oczach całej wioski, bo klub był zapełniony młodzieżą, a najgorsze, że przed tą fałszywą już byłą przyjaciółką.
Ocknęłam się dopiero na zawołanie mojego kolegi Freda, który cicho mówił mi, Irena ocknij się, bo zjesz całą gazetę, którą zwiniętą trzymałam w dłoni blisko ust obgryzając jej brzegi.
Moje zachowanie wynikało z tego, że zazdrość o chłopaka przykrył wstyd, a dziewczęcą dumę przykryła pogarda, zaprogramowana parę lat wcześniej w okresie wczesnego dzieciństwa, które w tym zdarzeniu dało o sobie znać, by znów ponownie zakopać się na 50 lat.
Wcześniejsze emocje i emocje z tego zdarzenia umysł ukrył głęboko w ciemnych zakamarkach podświadomości tak głęboko, że zdarzenia nawet nie zapamiętałam. Dopiero podczas terapii zdarzenie wraz z emocjami wyciągnęłam z ciemnych zakamarków podświadomości.
Po ponownym spojrzeniu na zdarzenie w klubie, zobaczyłam siebie i swojego kolegę w zupełnie innym świetle. Gdyby nie mój wcześniejszy uraz i zablokowane przez ten uraz emocje, nie czułabym się dotknięta, ani obrażona i nasze spotkanie po 5 latach przebiegło by zupełnie inaczej.
To toksyczne przekonanie powodowało, że czułam się tak znieważana , że czasem traciłam sama do siebie szacunek.
Przebiegu zdarzeń już nie zmieniłam, ale dzięki ponownemu spojrzeniu uwolniłam toksyczne przekonanie, którym ściągałam do siebie wiele fałszywych osób i upokorzeń.
Na pierwotny uraz , który był zakopany pod zdarzeniem z kolegą Zbyszkiem, zrobiłam skuteczną terapię i co odkryłam niebawem na blogu opiszę.
Irena