BRAMA DO PODŚWIADOMOŚCI

 

Bramę do podświadomości otworzyłam sobie   klasycznym pytaniem; kiedy Irena ostatnio czułaś się nieważna?

Wczuwając się w   uczucia wywołane byciem nieważną od nitki do kłębka weszłam  do źródła problemu.

Wizualnie zobaczyłam siebie jak miałam  dokładnie 3 latka i sześć miesięcy. Widzę siebie w lesie, a obok dość wysoko na hamaku zrobionego z płachty uwieszonej na drzewie śpi mój malutki braciszek. Wiem, że mam go pilnować, aby nie ukradli go „cyganie”. Próbuję  daremnie zobaczyć  czy czasem się nie obudził. Czuję przejmujący strach przed wilkami. Jako trzy letnia Irenka oceniłam błyskawicznie, że braciszek jest wysoko i  przed wilkami bezpieczny, ale ja wystawiona jestem wilkom na widok, a tym samym na pożarcie. Przerażona płaczę i szukam schronienia.  Szybkim ruchem znalazłam się w dołku pod krzakiem i z daleka przez łzy obserwuję hamak ze śpiącym braciszkiem.

Nie wiem jak znalazłam  się w domu z pytaniem, gdzie jest mój maleńki braciszek? Wszyscy pytani odpowiadali mi, że porwali go „cyganie”.

Od tak okropnej dla mnie wiadomości zamarłam i poczułam się winna.  Zrobiło mi się bardzo  smutno i  martwiłam się co mu tam porwani zrobią. Dotarło do mnie, że  straciłam braciszka, a bardzo go kochałam. Czułam się zła, niedobra bo  nie upilnowałam braciszka, nie ważne, że bałam się wilków, ja byłam już duża, miałam 3,5 roku, a on był taki malutki.

Widzę siebie jak chodzę  po całym domu smutna bez celu, bez chęci na zabawę. Ciągnięta przez  kolegę poszłam do sąsiadów idąc  za nim jak cień. Aż nagle, przez otwarte drzwi podejrzałam jak mój mały braciszek z gołym tyłeczkiem raczkuje sobie przy oknie przy ławie.

Ten widok bardzo mnie ucieszył,  zaskoczył i zdumiał,  że braciszek się odnalazł i nikt mnie  o tym nie powiedział, a ja tak  bardzo  o niego się martwiłam niepotrzebnie.

Nikogo nie obchodziło, że ja się martwiłam, nikt mnie o odnalezieniu braciszka nie powiadomił, ale ja z tego powodu na nikogo nie byłam zła.

Automatycznie za to zaprogramowało mi się przekonanie, że Rodzice, ciocie i wujkowie mnie kochają, ale nie jestem ważna dla nikogo i nikogo nie obchodzi, że ja za nim wylewam łzy. Nie upilnowałam go, to mam za swoje.

Przekonanie – „Jestem nieważna dla biskich, ale wiem, że mnie kochają”.

Mała  trzy letnia  Irenka nie zauważyła w tym przekonaniu sprzeczności, tak samo jak  nasza podświadomość nie ma funkcji logicznego myślenia. Wytłumaczyłam małej Irence, że jeśli jest się kochaną to jest się dla kochającej bardzo ważną.

Jako trzy latka zauważyłam, że moi bliscy porwaniem mojego braciszka wcale  się nie przejęli i tylko ja się o niego martwiłam. Tym spostrzeżeniem zaprogramowałam sobie przekonanie –  Dzieci nie są ważne, tylko dorośli”, dlatego nikt poza mną za nim nie płakał.

W dorosłym życiu skutkowało to tym, że zawsze w pierwszej kolejności otrzymywał np.  śniadanie mąż, chociaż małe dziecko płakało. Powstawały  u mnie wewnętrzne  konflikty, bo dzieci kochałam nad życie i nie mogłam pogodzić obsługę  despotycznego męża z  opieką nad dzieckiem. W owym czasie  początkowo nawet nie wymagałam, aby pomagał mi w opiece nad nowo narodzonymi dziećmi. Dziś nie dziwi mnie, że już za młodu  chorowałam, miałam usuwany pęcherzyk żółciowy i problemy z nerkami. Wraz ze zmianą świadomości,  toczyłam z mężem  walkę o zaspakajanie  w pierwszej kolejności potrzeb dzieci, aż skończyło się rozwodem.  Teraz wiem, że mój pierwszy mąż był projekcją moich destruktywnych przekonań.

Z tego też powodu, dopóki dzieci się nie usamodzielniły, nie chciałam z nikim wchodzić w związek.

Z perspektywy czasu uświadomiłam sobie, że mnie jako trzylatkę nastraszyli, abym pozostawiona już nigdy  nie oddalała się od braciszka, bo bali się o mnie , że mogę gdzieś zabłądzić, lub utopić  się w bagnach.

Nikt z dorosłych w owym czasie  nie przypuszczał, że z powodu nastraszenia uczynią mi taką krzywdę. Dzieci w powojennym  okresie były bardzo doceniane, kochane i ważne. Niestety to były czasy, kiedy małe dzieci na okres pilnych prac  zostawiano same w domu lub jakimś innym miejscu.  W tamtym okresie  nigdy nie słyszałam, o jakiejś tragedii z tego tytułu, że małe dzieci zostały same. Tylko kiedyś nawet nieznajomi byli dobrymi wujkami i ciotkami i w potrzebie jak byli w pobliżu to udzielali opieki.

Moja podświadomość nabyła nowe przekonanie,   że ja sama dla siebie mam prawo  być ważną, a nawet mam taki  obowiązek.

Teraz stałam się dla siebie ważna, a tym samym bardziej pokochałam siebie,   a moi bliscy  na tym  skorzystają, bo mam dla nich teraz więcej miłości.  Dolegliwości ciała zniknęły i poczułam wielką ulgę.

Im bardziej kochamy siebie, tym  więcej  możemy  ofiarować innym.

Życzę wszystkim dużo MIŁOŚCI.

Irena

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *