Nie do wiary – a możliwe

/niemożliwe stało się rzeczywistością/

Nie do wiary, nie jestem już tą samą osobą, jaką byłam przed diagnozą raka. Jestem zupełnie inna, inaczej postrzegam siebie, ludzi,  całą przyrodę i w ogóle życie. Moje życie patrząc z zewnątrz  też już nie jest  takie samo, tylko ja niby ja,  ale inna. Naprawdę widzę, że nawet słońce piękniej świeci, silny wiatr ma swój urok , deszcz jest uroczy, mżawka bardzo romantyczna, wiosna, lato, śnieg zawsze lubiłam, a teraz nie mogę się nacieszyć. Zmieniły mi się koleżanki, inaczej postrzegam przyjaciół. Nie znałam muzyki poważnej , a teraz podczas  koncertu każda moja komórka ciała wchodzi w jakieś piękne wibracje nie do opisania. Przed  diagnozą muzyka poważna mnie drażniła  i pomyśleć jak bym umarła nie  zaznałabym takiego piękna.  Mój mąż kochający piwo  kochał nad wyraz mocno tak bardzo, że dla niego dzień bez piwa, to był dzień stracony, obecnie sam dobrowolnie z własnej woli całkowicie odrzucił alkohol  i jest z tego powodu szczęśliwy. Jestem zaskoczona,  że sam bez terapii przestał pić, bez niczyjego nacisku z własnej woli i nie tęskni za piwem.  Uznaje sporadycznie szampana,  dobrą lampkę wina,  ewentualnie  czasem nalewkę z dzikiej róży .  Nastąpiła we mnie i wokół mnie  tak duża przemiana, że trudno mnie uwierzyć , że ja to jestem ja z przed 10 – laty. Moje życie zmieniło się wprost proporcjonalnie do wewnętrznych zmian. Najfajniejsze i niesamowite, że mój mąż w ogóle nie jest zainteresowany   wewnętrzną pracą nad sobą , mimo to jak gdyby samoistnie się  zmienia. W nim też dokonuje się jakaś pozytywna przemiana na poziomie chyba podświadomym , bo żadnej pracy nad sobą nie wykonuje , a staje się też całkowicie innym człowiekiem  w sensie pozytywnym. Udowodniłam sobie , że zmieniając swoje przekonania,  zmieniłam siebie ,  swoje życie i otaczającą swoją  rzeczywistość , jeszcze nie do końca tak  jak z marzenia, ale ciągle pracuję nad uwalnianiem destruktywnych lęków i przekonań i ciekawi mnie jakie zmiany we mnie i w moim życiu się dokonają . Poza rakiem uwolniłam  się też od innych chorób o czym będę  później dokonywać wpisów jak i czego się pozbyłam. Nie chciałabym,  by jakaś wróżka cofnęła mi czas o 15 lat. Dzisiaj jestem w lepszej kondycji fizycznej  niż 15 lat temu  i jakość życia nieporównywalnie lepsza. Niestety tylko parę  zmarszczek chyba mam więcej, ale  z tego powodu nie jestem mniej szczęśliwa.
Praca nad rozwojem osobistym początkowo trudna  i  ciężka stała się moją pasją uzależniającą  powodując , że jestem ja  coraz zdrowsza i moje życie. Udowodniłam sobie, że życie po 65 plus może być piękne i nigdy nie jest za późno by zaczynać żyć  od nowa. Lepiej doświadczyć czegoś fajnego późno, niż wcale .  Nie do wiary, że gdyby nie rak płuc /przez którego podjęłam trudną pracę na sobą/,   to nadal bym milcząco narzekała, że dzieci za mało odwiedzają matkę, martwiła się jak przeżyć od pierwszego do pierwszego, martwiła się za co wykupić leki, jak dostać się pilnie do lekarza , zastanawiała się,  o co poszło kochanej koleżance , bo chodzi naburmuszona, narzekała,  że starsze lata są trudne  do zniesienia , użalała się nad sobą na postępujące dolegliwości zdrowotne i dla okrasy użerała się  z pijanym mężem. Niemożliwe stało się rzeczywistością, doświadczyłam, że trud się opłaca .  Irena

„Te wspomnienia komórkowe i błędne przekonania są tym samym , o czym mówił Salomon ponad trzy tysiące lat temu. To problemy serca są  źródłem każdego innego problemu, jaki można mieć w życiu – zdrowotnego, uczuciowego, a nawet takiego, od którego zależy, czy odniesiemy sukces, czy poniesiemy porażkę”. – Alexander Loyd

 

 

9 myśli nt. „Nie do wiary – a możliwe

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *