„Z butami milionerki pod mostem”

Już samo świadome przyznanie się przed sobą do swoich słabości może nam pomóc rozwiązać wiele problemów i zapobiec dramatom.

Wiedza jest siłą, a wiedza o sobie jest mądrością – Autor C.C.Tipping

 

Pieniądze szczęścia nie dają, niestety ich brak nieszczęściu nie zapobiega, to jak już ma się być nieszczęśliwym, to lepiej z pieniędzmi niż bez.

Aby mieć pieniądze wystarczy poznać siebie, uwolnić się od lęku i destruktywnych przekonań. Czasem naprawdę wystarczy przez chwilę pomyśleć i zastanowić się nad sobą.

Takim przykładem była Marysia, która jak sama twierdzi „ znalazłam się w butach milionerki pod mostem”.

W trakcie rozmowy wtrąciłam Marysi pytanie; Co ty mówisz?  Jak to możliwe? Znam trochę Ciebie zawsze jesteś operatywna i lubisz nowe wyzwania.

A Ona na to; No właśnie, to że ja lubię, nie pomyślałam, że bliscy mojemu sercu niekoniecznie muszą podzielać moją pasję, Marysia zaczęła opowiadać.

Pewnego dnia jak dojrzała w mojej głowie nowa pasja, nowe wyzwanie i nie chcąc się pozbywać dobrze prosperującej firmy przekazałam całą firmę mężowi. Byłam z nim już 15 lat i mieliśmy dorastające dwoje dzieci. Męża miałam uczciwego, pracowitego, dlatego z czystym sumieniem mogłam mu swoją firmę powierzyć, a właściwie to naszą, bo nie mieliśmy rozdzielności finansowej. Mąż na poczet dobrze prosperującej firmy zadłużył się w banku na parę milinów, aby rozszerzyć działalność. Niestety nieoczekiwanie firma zaczęła przynosić mniejsze dochody, odsetki od zadłużenia rosły aż w końcu nie było możliwości spłaty.

Nim ja rozwinęłam swoją nowa działalność zgodnie ze swoją pasją, mąż firmę doprowadził do bankructwa. Straciliśmy wszystko, łącznie z domem. Wyeksmitowani pojechaliśmy do kochanej mamy, która udzieliła nam wsparcia. Niczym sparaliżowana całą sytuacją, po drodze na dworcu odłączyłam się na chwilę i bezwiednie poszłam w nieznanym kierunku.

Ocknęłam się pod mostem kolejowym, boso trzymając w rękach swoje buty, już byłej milionerki.

Opowiedziała jak zadawała sobie pytania koncentrując się w szczególności na jednym pytaniu;

Kim jestem?

Marysia opowiada mi dalej jak by mówiła sama do siebie:

Zadałam sobie to pytanie patrząc na swoje bose nogi, które nie były już godne nosić buty milionerki. Patrzyłam raz na swoje buty, a raz na bose stopy i ciągle pytałam siebie kim jestem? Co się stało? Dlaczego to nam się przytrafiło? To moja wina!!  Nie!   to męża wina!!  Po co powierzyłam mu swoją firmę!!  Tak stojąc nurtowały mnie pytania i pretensje do siebie i męża.

Nagle gdzieś z zewnątrz sama przyszła odpowiedź na pytanie kim jestem?  Tak, to takie proste, jestem bankrutem. Dlaczego tak się stało?  To też proste, przecież pragnęłam nowego wyzwania. To dlaczego przekazałam firmę mężowi?  On tej firmy wcale nie chciał, przyjął ją by mnie pomóc, bo żal mnie było dobrze prosperująca firmę sprzedać.

W tym momencie zrozumiałam, że zgubiło nas zbyt duże przywiązanie do firmy, a właściwie to tylko moje, bo mąż chciał mi pomóc, tylko pomoc przerosła jego możliwości. On lubił spokojnie pracować, cieszył się życiem, nigdy nie interesowało go robienie pieniędzy, a nie prowadzenie firmy. Przecież za to go właśnie kochałam.  On mnie też kochał za moje pasje, za moje wyzwania podziwiał i kochał.

Drugim pociągiem dołączyłam do Rodziny, ze łzami w oczach wszystkich przeprosiłam, w szczególności mojego męża. Mąż też płakał, przepraszał mnie mówiąc, to ja Ciebie chciałem prosić o wybaczenie, a Ty mnie przepraszasz?  Za co?

Odpowiedziałam mężowi, że chciałam byś był inny niż jesteś, bo na dany moment było mi wygodniej firmę wcisnąć Tobie niż pozbyć się do niej przywiązania i ją sprzedać, by spokojnie móc realizować się w nowym wyzwaniu.  Wyznałam mu szczerze jak na spowiedzi.  Po tych słowach mąż z całą Rodziną przytulili mnie do siebie i wszyscy wzajemnie wybaczaliśmy sobie nasze słabości.

Uczciwe uczucia są zawsze silne – skomentowała swoją opowiedzianą historię.

Myślę,  że Marysia wyciągnęła lekcję  życia, dlatego dała sobie możliwość  odbić się od dna i iść dalej.

Wiadomo mi, że Marysia po 10 latach pracy we Włoszech spłaciła wszystko co do grosza i wróciła do kraju, do swojej Rodziny. Była dumna, że nawet udało jej się odkupić ich zlicytowany dom.

Opowiedziała mi krok po kroku jak z niczego we Włoszech zarobiła  ciężką pracą, ale uczciwie parę milionów. Tylko to jest długa historia na inną opowieść.

Czasem poznanie siebie, zadbanie o swoje wnętrze jest bliskim bardziej pomocna niż inna forma pomocy.

Irena

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *