Przekorny los

 

   Co zniszczyło szczęśliwy związek?

 Jak skończyłam 65+  dopiero zaczęłam pomalutku jako kobieta się spełniać, ale zanim się tak stało, to przez wiele lat brałam życiowe lekcje, dlaczego tak długo? Może można było swoje lekcje odrobić wcześniej? Jak Wy moi drodzy uważacie?

Marzyłam, aby być zdrową, ładną i bogatą, a byłam chorowita, brzydka i biedna.

Dlaczego marzenia nie zawsze się spełniają?

Szłam przez życie upadając i podnosząc się, z nadzieją, że coś się kiedyś dobrego i mnie przytrafi, że los się do mnie też uśmiechnie, a spotykały mnie tylko rozczarowania.

Na szczęśliwy los nie liczyłam, bo uważałam, że nie mam szczęścia i tak było. Gdyby było losowanie komu przypadnie najcięższa praca, to taki los na pewno bym wylosowała. Natomiast nigdy pieniędzy żadnych nie wygrałam ani w spadku nie otrzymałam.

Zgodnie z ludowym przysłowiem, ”że oszczędnością i pracą ludzie się bogacą” całe życie tyrałam jak osioł, by wyjść na prostą z biednej rodziny. Sumiennie odkładałam każdy grosz na konto PKO w banku Polskim, ale w okresie inflacji wszystkie oszczędności przepadły.

Jednak był taki moment w moim życiu, że poczułam sercem i całą sobą swoje wymarzone szczęście.

Mnie się nie wydawało, tylko byłam pewna, że od pewnego dnia będę żyła długo i szczęśliwie.

Było to dawno temu, ale są chwile, które nigdy się nie zapomina i ja która uważałam siebie za takie nic, takie chwile przeżyłam.

Pewnego zwyczajnego dnia będąc młodą dziewczyną, jak zwykle poszłam z koleżanką do kawiarni na kawę. Przy wejściu okazało się, że nie ma wolnych miejsc, gdy zamierzałyśmy z tego powodu wyjść, podeszło do nas dwóch eleganckich młodych panów i zaprosili nas do swojego stolika. Jednemu z nich od razu przypadłam do gustu i z mojej strony było podobnie. Od samego początku wydawało mi się, że znamy się jakby od dawien dawna.

Tak zaczęła się ta cudowna gra z przyszłym moim mężem i ojcem moich dzieci.

Nasza znajomość początkowo koleżeńska szybko przerodziła się w wielką miłość. Był obiektem zazdrości wszystkich moich koleżanek. On wykształcony, przystojny młody inżynier z nowiutką skodą – co w tamtych czasach było mało spotykane, by młody człowiek miał taki ładny samochód i dobrze płatną pracę. Czułam się jakbym spotkała prawdziwego księcia na białym koniu.

Ja też nieźle zarabiałam jako księgowa w banku z perspektywą otrzymania niebawem służbowego mieszkania w wojewódzkim mieście, tak że nikt nie mógł mi zarzucić, że zakochałam się w jego kasie.

On był prawdziwym dżentelmenem i zawsze za wszystko płacił, nawet opłacał nasze wspólne podróże po Polsce, bo wojaże zagraniczne zostawiliśmy na potem. Ja się przed jego pieniędzmi wzbraniałam, ale on twierdził, że pieniądze jemu nie są potrzebne, a mnie przydadzą się bardziej. Trudno było zaprzeczyć, mimo wysokich zarobków potrzeb miałam sporo, bo wszystkiego musiałam dorabiać się sama.

Spotykaliśmy się dość często, a czas wspólny upływał nam szybko, bez względu na to, co razem robiliśmy. Czasem długie godziny siedzieliśmy przy herbatce w kawiarni, czasem chodziliśmy do kina, teatru, wspólnie planowaliśmy swoje urlopy, które zawsze dla nas były udane, bez względu, gdzie byliśmy i bez względu na pogodę, ważne, że razem.

To naprawdę był piękny i szczęśliwy okres w naszym życiu. To co się stało?

Przecież nic nie stało na przeszkodzie, abyśmy wiedli długie i szczęśliwe życie! Dlaczego stało się inaczej?

Sielanka skończyła się po ślubie, ale co to był za ślub! Niby skromny, ale cała moja rodzinna wieś opijała nasze szczęście, a to i tak na nie wiele się zdało.

Powiem, dlaczego – obydwoje byliśmy zaprogramowani w „schemacie oczekiwania” A ślub uaktywnił tego schematu działanie! Że kieruje nami toksyczny program, nie zdawaliśmy sobie sprawy, bo wszystko się działo w naszej podświadomości.

Tak naprawdę to on kochał swoje wyobrażenie o mnie, ale nic nie mówił, a ja kochałam swoje wyobrażenie o nim i też milczałam w tym temacie.

Po ślubie zamiast mówić o swoich oczekiwaniach, to ja nic nie mówiąc zaczęłam spełniać jego oczekiwania, ale zgadywałam i najczęściej błędnie, bo skąd miałam wiedzieć? Przecież w tym temacie milczał, mimo, że pytałam i tak było odwrotnie.

Mój zaprogramowany schemat bazował na przekonaniu, że żona tak mężowi musi dogadzać, aby on był z życia zadowolony, w ten sposób wzięłam odpowiedzialność za jego życie, oczekując, że on weźmie odpowiedzialność za moje życie?

W praktyce w domu wszystko robiłam sama, sprzątałam, prałam, gotowałam, robiłam zakupy, zajmowałam się dziećmi.

W swojej pracy podobnie dbałam o miłą atmosferę współpracowników, co powodowało ogromne spięcie, aby czasem kogoś niechcący nie obrazić.

Zmęczenie, stres i brak czasu pomału zabijał moją kobiecość, a tym samym wszystko to, co jemu podobało się we mnie w okresie narzeczeństwa. Jego postawą wobec mnie byłam rozczarowana, że nie doceniał mnie jako żony i matki, ani tego, że wszystko w domu robiłam sama. Udowadniałam, że jestem dobrą żoną i matką naszych dzieci, ale nic od męża nie wymagałam, więc skąd miał wiedzieć jakie są moje oczekiwania?

Po rozwodzie powiedział mi, że owszem było mu ze mną wygodnie i nigdy by ode mnie nie odszedł, ale tylko przy Wandzi spełniał się jako mężczyzna, bo była prawdziwą kobietą, a ja nią przestałam być.

Starałam się być miła, oznaczało to, że starałam się mężowi podporządkować. On tego nie rozumiał i ja też tego nie rozumiałam. Skoro dobro powraca, to dlaczego od niego nie wracało!? Dlaczego on mi tego nie odwzajemniał?

 Nic z tego, to był toksyczny schemat, więc taki sam powracał.

Na przykładzie podam jak niszcząco na nasz związek działał schemat, który nami podświadomie kierował.

Mimo moich starań on miał kwaśną minę, to nie brałam pod uwagę, że jego niezadowolenie mogło mieć zupełnie inną przyczynę nie związaną z domem i ze mną, tylko popadałam w poczucie winy, a jak wina to i kara.

Jeśli jego zdenerwowali w pracy, to frustrację przelewał na mnie, a ja przejmując odpowiedzialność, przyjmowałam wszystko na siebie. Moje poczucie winy on pokazywał mi poprzez projekcję na mnie, oczywiście na poziomie podświadomym. Bo świadomie to krzyczał na mnie, wymachiwał przed nosem rękoma, a ja nie wiedziałam o co?

Schemat oczekiwania zniszczył nasz związek, tak musiało się stać, aby poprzez traumę rozwodu mogłam usłyszeć, co krzyczy do mnie podświadomość? – Irena jesteś w toksycznym schemacie! Zacznij myśleć o sobie, a nie oczekuj, że ktoś zrobi to za ciebie. Owszem jak trochę pomyślisz o sobie, to dopiero i inni o tobie pomyślą!

Niestety ja tego w tamtym okresie nie słyszałam, dotarło to do mnie później, dopiero, jak zaczęłam uwalniać toksyczne schematy.

Miłość wiele zniesie, ale trzeba dać jej szansę i niszczycielskie schematy uwolnić, póki jeszcze miłość trwa.

Życzę wszystkim udanych szczęśliwych związków.

Irena

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *