Dobra i okrutna Matka

Będąc dobrym dla wszystkich,  dla kogoś  przez to musimy   być  okrutnym.

Przez nikogo tak nie cierpiałem   jak przez swoją Matkę,  a Ona chociaż żeby była zła, nie zajmowała się nami, tylko myślała o swoich przyjemnościach byłoby mi o wiele lżej.

Zwierzył mi się pewien Pan  słowami – ” wiesz   wiele osób mnie   skrzywdziło i wszystkim wybaczyłem bez problemu, bo tak trzeba, ale swojej Matce próbowałem,   jednak to  okazało się  ponad  moje  siły, taki  ogromny czuję  przez nią ból”.

Rodzina i znajomi  uważają ją prawie za Świętą Teresę. Sam kiedyś będąc dzieckiem  uważałem, że zasługuje by do nieba iść z butami, wszystko robiła dla naszego dobra, sama od życia nic nie oczekując tyrała od świtu do nocy.

Najgorsze  to jest to, że Ona sobie  nie zdaje sprawy  jaką  mi  krzywdę zrobiła.

W domu byłem najstarszy i tak się stało, że  mając trzy latka już stałem się dorosły, a najmłodsza była zawsze potrzebująca wsparcia do dnia dzisiejszego. Ode mnie żądała,  wymagała, a im wszystko się należało.  Miałem obowiązek  nimi się zajmować i ich chronić, a Oni jeśli mnie coś niszczyli, czy bili, to  nie wolno mi było się  przed ich agresją bronić, tylko wymagano ode mnie zrozumienia, że są młodsi i musiałem postępować według przysłowia, że  ” mądrzejszy i silniejszy musi ustąpić”

Może całkiem po macoszemu mnie    nie traktowała,  tylko zawsze byłem gorzej traktowany od mojego rodzeństwa.  Przy moich dorosłych dzieciach wspominała, że dałem jej popalić bardziej niż pięciu chuliganów.

Według Matki byłem gorszy od  swoich kolegów, chociaż nie chodzili do szkoły, nie uczyli się, bili młodszych i dla nich  zawsze znajdowała wytłumaczenie   złego ich zachowania. Natomiast  wobec mnie była krytyczna, jeśli nawet przynosiłem piątki, to uznawała, że tak jakoś mi się udawało, a mój kolega z dwójkami i tak jest lepszy, bo w gospodarstwie jest sprytny i jego rodzice z niego mają dużą pomoc.

Zawsze byliśmy najedzeni, czyści i ładnie ubrani. Czasem trochę pokrzyczała, ale naprawiała to  zaraz  łagodząc  swoim miłym uśmiechem  i nie pamiętam, aby któregoś nas kiedykolwiek uderzyła.  Ten uśmiech Matki w ciężkich chwilach od wczesnego dzieciństwa dawał mi siłę i wiarę, że będzie dobrze, ale wcale dobrze nie było, tylko coraz gorzej.

Co ja Ci będę mówił, nikt nie  zrozumie mojego  bólu ile  przez nią wycierpiałem, jak mi serce na jej wspomnienie krwawi  i jak zniszczyła moje całe życie  przez to, że była taka dobra, troszczyła się o wszystkich, nigdy nic drugiemu człowiekowi złego nie powiedziała,  o wszystkich w koło mówiła tylko dobrze.  W tym jej pozytywnym mówieniu o innych, tylko ja stanowiłam wyjątek, w mojej obecności każdy mój błąd ogłaszała wszystkim sąsiadom, znajomym i całej rodzinie. Jak niechcący atramentem z pióra poplamiłem siostrze niedzielną bluzkę, to lamentowała nad tą bluzką przez tydzień, ogłaszając wszem i wobec, że przeze mnie pójdzie z torbami. Ale jak młodszy braciszek np.  celowo  uciął mi w teczce szkolnej  pasek, to go Matka tłumaczyła, że  tak  naprawdę nie wiedział, że to aż takie zniszczenie, bo jeszcze mały i wszystkiego nie rozumie, a też już chodził do szkoły.

Tylko  mój Ojciec  na nią się skarżył, a ona przy  nim milczała, a ja też  milczałem, ale uznawałem, że ma racje. Matka chyba to wyczuwała, bo zawsze   po jego wyjściu mnie się za niego obrywało w ten sposób, że  musiałem wysłuchiwać jej żalów i wszystkie złości  jakie  miała do  niego, czasem przez trzy godziny. Nie pozwalała mi się oddalić, zmuszała mnie do wysłuchiwania, obym czasem  w niego się nie udał.  Niekiedy  nie wytrzymałem i brałem Ojca w obronę, wówczas przeszywała mnie takim złym wzrokiem, że ciarki po plecach mi przechodziły.

Wielokrotnie moja Matka mi przytyk robiła, jak uważała, że ojciec popełnił błąd lub coś złego zrobił, widzisz jaki on jest, a ja to muszę  wszystko sama znosić. Jak  np. sprzedał kawałek ziemi, to do Ojca nawet się uśmiechała, a dopiero po jego wyjściu nadawała na niego do mnie, że za tanio, że mógł poczekać, a tak go prosiłam biadoliła,  nie sprzedawaj, a On i tak zrobił po swojemu i mamy teraz stratę. I zaczynała litanię, co by mogła za te pieniądze   mnie kupić i dla  domu gdyby sprzedał drożej, lub gadała ile będzie ta działka wart za parę miesięcy. I tu podawała przykłady  ile rzeczy sprzedał tanio, a później podrożały.

Będąc nastolatkiem zastanawiałem się, czy jestem jej biologicznym synem, bo to by mi wyjaśniało jej gorsze do mnie nastawienie.

Przez całe lata udowadniałem, że jestem  lepszy niż myślała, ale to wszystko na daremno. Jak się możesz domyślić miałem podobną, tak idealną  żonę, kobietę i Matkę  moich dzieci, że nie do wytrzymania. Ona tak samo zawsze pracowita i zawsze nim coś zrobiła, to dyskutowała z wszystkimi i chociaż  każdy miał inne zdanie, to i tak zrobiła po swojemu, a złymi skutkami winą mnie obarczała, bo nie potrafiłem sprostać zadaniu, które ona mi zleciła.  Oczywiście akcentując, że każdy inny zrobiłby by to z łatwością.

Po rozwodzie  zauważyłem, że bardzo moja była przypominała charakterem moją Matkę, ale te postrzeżenia chowałem dla siebie nic nikomu nie mówiąc.

Matkę  zobaczyłem w innym świetle jak odkryłem jej  kłamstwa  o sobie,  i mojego rodzeństwa.   Pewnego dnia wpadły mi przypadkowo  przekazy emerytury mojej Matki,  wypisane kwoty zrobiły na mnie wrażenie, że aż siadłem.  Jej emerytura była większa niż moje zarobki.  Ojciec już nie żył, ale wiem, że Ojciec miał  bardzo wysoką emeryturę, a Matka lamentowała jak  teraz z jednej jest ciężko jej wyżyć.

Nic nie powiedziałem, tylko dopiero teraz zrozumiałem  jak bardzo mnie okłamywała, aby w  moich oczach i  innych siostra z bratem uchodziły za zaradnych i mądrzejszych niż są. Nie jednokrotnie mnie przytykała, zobacz jak siostra  potrafi dobrze pracować, oszczędza  to i ma, podobnie zresztą jak  Twój  brat. Oni już od dziecka wykonywali pracę zawsze  chętnie,  dobrze i solidnie.

Nie zazdrościłem bratu, że się pobudował, a siostrze, że kupiła sobie dwa własnościowe mieszkania w Gdańsku w nowym budownictwie.   Dopiero po odkryciu wysokiej emerytury zwróciłem uwagę, za co w szczególności siostra  kupiła w krótkim czasie dwa  mieszkania. Przecież pracowała za najmniejszą krajową,  więc nie mogła mieć aż takich oszczędności, ale  jak się okazało Matka owszem mogła, nawet bez ojca emerytury.

Nie chodzi mi o pieniądze, mnie wystarcza to co mam, chodzi mi tylko o kłamstwa tej nieskazitelnej Matki,  zaradnej siostry i brata. Nie mogę znieść  dlatego, że oszukiwano  po to, aby  w moich oczach ich wywyższać, a mnie  pogardzać. Przez całe życie czułem się gorszy, czyli inaczej mówiąc byłem pogardzany, a rodzeństwo do końca wybielała i nadal na stare lata to czyni. Tak do końca nie wiem, czy poniżała mnie  i zadawała ból z rozmysłem, czy nie zdawała sobie z tego sprawy.

Nie mogę zrozumieć, że aby uchodzić w środowisku za biednych, bez skrupułów brała z kościoła dawane jej darowizny, a potem nie wiedząc  co z tym zrobić, jak się pozbyć    niepotrzebnych jej  wiele artykułów, podrzucała pod  różnymi śmietnikami. Zwróciłem na to uwagę, że czyni  krzywdę, bo darowizna przeznaczona jest dla potrzebujących, a ona  na to, że przyjmuje, by sprawić  fundacji przy kościelnej  przyjemność, bo nikt darowizn nie chce przyjmować.

Wiem, że Matce chodziło o to aby w środowisku  nikt  nie podejrzewał, że  mieszka  z córką, ze względu na  swoją wysoką emeryturę. Czasem zwracałem uwagę siostrze, że zaniedbuje Mamę, zostawiając ją na 14 godzin i więcej samą. Oczywiście, że proponowałem zabranie Matki, ale siostra podnosiła od razu taki krzyk  jak  nie wiem co, a Matka jak zawsze jej przytakiwała i byłem bezsilny.

Nie mogę Matce wybaczyć, że przez całe życie była fałszywa  po to, aby mnie okazać pogardę, że jestem gorszy od siostry, brata i innych i bardzo mnie to boli.

Odpowiedziałam  znajomemu, że go trochę rozumiem,  bo  ja też  przez moją  kochaną  Mamę i rodzinę  czułam się gorsza, okłamywana, a nawet oszukiwana, a mimo to dla swego i ich dobra  wybaczyłam.

W skrócie opowiedziałam jemu,   że ja też  przez moja  kochaną  Mamę i rodzinę  czułam się gorsza, okłamywana, a nawet oszukiwana, a mimo to dla swego i ich dobra  wybaczyłam.

Opowiedziałam znajomemu  jak  ja tego dokonałam  po to,  aby go zmotywować do wybaczenia mimo wszystko, poza tym  można się samemu przekonać, że   Matki miłość jest niewinna.

Czy  go zmotywowałam?   I z jakim skutkiem?   O  wszystkim na blogu za  tydzień  opiszę.

Pozdrawiam.

Irena

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *