/ dalsza terapia rozpoczęta z dzieciństwa na plebani , w poszukiwaniu przyczyn przepuklin/
Następnego dnia rozpoczęłam terapię ARW z KU z nie do końca przerobionego zdarzenia z dzieciństwa na plebani . Poddając się emocjom po odsłonięciu wstydu, ze strachem , ale weszłam w lęk przed odrzuceniem. Wówczas nagle tak jakbym się ocknęła z głębokiego snu, zobaczyłam siebie w łóżku , w domu rodzinnym przed trzecim rokiem życia . Widzę i czuję jak wesoło skaczę po całym łóżku niczym na trampolinie, tylko zamiast siatki w koło obstawione są grube duże poduszki , o które fajnie odbijałam się nie robiąc sobie krzywdy. Nie jestem sama, jest gwarno, pokój wypełniony wieloma ludźmi , a pośrodku moja mama trzyma w poduszce malutkiego dzidziusia i płacze . Wyraźnie widzę jak po policzkach z oczu spływają jej ogromne łzy. Podskakując nad poduszkami obserwowałam zaciekawiona co się dzieje. Wiedziałam, że ten mały dzidziuś to mój braciszek Tadzio. Ważne dla mnie są porozkładane wokół łózka duże poduszki, mogłam bezpiecznie przewracać się nie czyniąc sobie bólu o krawędzie łóżka. Wesoło skacząc czułam się ważniejsza od braciszka, który co prawda był na rękach Mamy, ale zwinięty tylko w jedną cienką poduszkę i wyczuwałam w nim smutek. Próbuję jeszcze nie przerywać sobie wesołego skakania, ale mamy łzy nie dają mi spokoju. Już nie skaczę by się bawić, tylko by znad poduszek widzieć co się dzieje. W pewnym momencie czuję, że mój mały braciszek jest nieszczęśliwy, bo Mama go nie chce , patrzy na niego i płacze . Dzidziusiowi jest tak bardzo przykro, że aż zrobiło mi się go żal. Pomyślałam, że oddam mu swoje łózko z dużymi poduszkami, aby też poczuł się ważny. Zaczynam głośno wołać, aby ktoś nas zamienił. Na wołanie nikt nie reaguje, to zaczęłam krzyczeć . Mama nadal pochłonięta swoim płaczem , a nie moim krzykiem. Zawsze jak się śmiałam, skakałam to się do mnie uśmiechała, ale tym razem nawet na mnie nie popatrzyła. Coraz głośniej krzyczałam, skakałam chcąc dzidziusiowi oddać łóżko i mamę od niego uwolnić , aby znów się uśmiechała. Mama o tym nie wie!!! – jak się czegoś nie chce, to się nie płacze, tylko zostawia, albo wyrzuca i po kłopocie , ja zawsze tak robię. Czuję, jak mały dzidziuś wolał by być w moim łóżku niż być powodem mamy płaczu. Mama o tym nie wie! Ja jak coś trzymam w rączkach , a mnie się nie podoba, albo jak dziobie, albo gryzie to po prostu z rąk wyrzucam , a nie płaczę. Mama o tym nie wie, że jak dzidziusia nie chce mieć , to niech położy go do mojego łózka i już nie będzie jej się chciało płakać. Nagle ktoś mnie podnosi z łózka, kątem oka widzę, że to Zosia, błyskawicznie pomyślałam jeszcze, że na pewno mnie lubi , wołam do niej – chcę do mamy! Spełnia moje życzenia i podsuwa do mamy blisko zawiniątka. Usilnie staram się dzidziusia wziąć z mamy rąk i położyć do łóżka pełnego poduszek bo czuję , że on tego chce i mama znów by się uśmiechała. Niestety Zosia przytula mnie serdecznie do siebie i odsuwa od dzidziusia i mamy. Z przykrości i złości , że nie pozwala mi pomóc braciszkowi i mamie , zanoszę się od płaczu i uciekam do innego nie zamieszkałego pokoju. Rozpłakałam się z żalu , że braciszek jest smutny, niepotrzebny , że przez niego mama płacze , a mój trud był daremny i nie mogę temu zaradzić. Moje ciało mocno reaguje , żal rozpiera pierś, pojawia się w dołku ból, z oczu po policzkach spływają mi łzy. Siedzę w koncie samotna w pustym pokoju. Na odchodne Zosia wykrzyczała mi , że beksy nikt nie lubi, kuzyn Fredzio przedrzeźniał „ beksa! beksa! nikt cię nie lubi i pokazywał na palcach jaki to wstyd być beksa lalą. Bezskutecznie próbowałam stłumić płacz, aż w końcu stłumiłam, ze strachu, że będę przez wszystkich odrzucona, bo beksy nikt nie lubi. Za to teraz po policzkach spływają mi łzy i ja już nie tłumię płaczu jak kiedyś trzyletnia Irenka. Poszłam do tej małej Irenki , mocno przytuliłam , powiedziałam jej, że jak ma ochotę to może płakać do woli, a jak coś boli to niech krzyczy i tupie tak długo , aż ktoś pomoże. Mała Irenka pokazała, że boli ją tutaj w piersiach. W tym momencie niestety w realu poczułam duży przeszywający fizyczny ból w okolicy dołka , sięgający aż do gardła. Tego bólu przestraszyłam się tak bardzo, że aż przerwałam terapię i obudziłam męża , że być może będzie musiał wezwać do mnie pogotowie. Położyłam się do łóżka i jak zwykle w takich chwilach szybko ratowałam się medytacją ze ŚWIATŁEM MIŁOŚCI Pana Jezusa, jednocześnie prosząc o pomoc Matkę Boską LICHEŃSKĄ i swojego Anioła. Mąż uspakajał mnie, że przestałam się pocić to może znak , że to nie zawał serca. Powoli ból ustępował , a ja zasnęłam twardym snem na cztery godziny. Po przebudzeniu poczułam znajomą mi charakterystyczną dużą energię , po ataku ani śladu, czułam się jak nowonarodzona. Dawno już nie zdarzyło mi się przerwać terapii. Sądząc po energii, to może terapia została dokończona? Zastanawiam się, skąd ten mocny ból pod koniec terapii? Nigdy wcześniej w tym miejscu takiego bólu nie odczuwałam. Nie wiem co może to oznaczać? Może odeszła mi następna przewlekła choroba? Jak się poczuję zdrowsza i młodsza , to się przekonam na własnym ciele i umyśle. Mimo tego powtórzę jeszcze raz na to samo zdarzenie terapię z ARW i KU według swojej interpretacji, aby się przekonać, czy z wszystkich negatywnych emocji oczyściłam się. Może z wszystkiego się nie oczyściłam, ale na tej terapii odkryłam istotny w podświadomości destruktywny program przykryty wstydem, a pod wstydem lęk przed odrzuceniem. Ten program to ; muszę płacz swój mimo bólu stłumić, by nie być odrzuconym. Według Totalnej Biologii przyczyną astmy jest „stłumiony płacz” . Myślałam, że z astmy się już uwolniłam, a może tylko uwolniłam skutek, a przyczyna została i w odpowiednim momencie niebawem mogłaby się ujawnić ? Sprawdzę , czy na pewno tego programu już nie mam. Odczuwalna silna energia jest dowodem , że jeśli nawet nie wiem czego destruktywnego się pozbyłam , to i tak zyskało na tym moje zdrowie, a o to przecież chodzi. Wiedziałam, że uwalniając się z destruktywnych emocji można odczuwać fizyczny ból, zaskoczyło mnie , że aż tak silny , na szczęście był krótkotrwały. Nie uwalniając się od niego teraz, to na pewno niebawem ten ból by mnie dopadł z dużo większą siłą i to na dłużej . Wyszło dobrze , co nie znaczy, że nie może być lepiej. Niedawno dowiedziałam się, że prawdziwym powodem płaczu mojej mamy była poważna choroba mojego braciszka, był tego dnia szybko chrzczony , bo lekarz powiedział, że w każdej chwili może umrzeć . O tym mała Irenka nie mogła wiedzieć , odkrywała świat jak każde dziecko według swojego spojrzenia i interpretacji. Pogrążona w smutku i bólu moja kochana Mama nie wiedziała, że mała Irenka chciała jej i swojemu małemu braciszkowi pomóc . Nikt nie jest niczemu winien , tylko spojrzenie na te same wydarzenia jest całkowicie inne dziecka niż dorosłego. Irena
Great, thanks for sharing this blog article.Much thanks again.
Thanks so much for the post.Thanks Again. Fantastic.
Really enjoyed this article.Really thank you! Keep writing.
I truly appreciate this article.
I really liked your blog article.Thanks Again. Awesome.
Whats up! I simply would like to give a huge thumbs up for the nice information you might have here on this post. I will probably be coming again to your blog for extra soon.
It’s good to see someone thikning it through.