Mamo! Ty nie wiesz !

/ dalsza  terapia  rozpoczęta  z  dzieciństwa na  plebani ,     w poszukiwaniu         przyczyn przepuklin/

Następnego dnia rozpoczęłam terapię ARW  z KU z nie do końca przerobionego    zdarzenia z dzieciństwa na plebani . Poddając  się emocjom po   odsłonięciu wstydu,  ze strachem , ale weszłam w lęk  przed odrzuceniem.  Wówczas nagle tak jakbym się ocknęła z głębokiego snu, zobaczyłam siebie  w łóżku , w domu rodzinnym  przed trzecim rokiem życia . Widzę i czuję jak wesoło skaczę po całym łóżku niczym na trampolinie, tylko zamiast siatki w koło obstawione  są grube duże poduszki ,  o które fajnie odbijałam się nie robiąc sobie krzywdy. Nie jestem sama, jest gwarno, pokój wypełniony wieloma  ludźmi , a pośrodku moja mama trzyma w poduszce  malutkiego dzidziusia  i płacze .  Wyraźnie  widzę jak po policzkach z oczu spływają jej ogromne łzy.  Podskakując nad poduszkami obserwowałam  zaciekawiona   co się dzieje. Wiedziałam, że ten mały dzidziuś to mój braciszek  Tadzio.  Ważne dla mnie są porozkładane wokół łózka  duże poduszki,  mogłam bezpiecznie przewracać się nie czyniąc sobie bólu o krawędzie łóżka.  Wesoło skacząc czułam się  ważniejsza od braciszka, który co prawda był na rękach Mamy, ale  zwinięty  tylko w jedną cienką  poduszkę i wyczuwałam w nim smutek.  Próbuję jeszcze nie przerywać sobie wesołego skakania, ale mamy łzy nie dają mi spokoju. Już nie skaczę by się bawić, tylko by znad poduszek  widzieć  co się dzieje. W pewnym momencie  czuję, że mój mały braciszek  jest nieszczęśliwy, bo Mama go nie chce , patrzy na niego i płacze . Dzidziusiowi jest tak bardzo przykro, że aż zrobiło mi się go żal. Pomyślałam, że oddam mu swoje łózko z dużymi  poduszkami, aby też poczuł się ważny.   Zaczynam  głośno wołać, aby ktoś nas zamienił.  Na wołanie nikt nie reaguje, to zaczęłam krzyczeć . Mama nadal pochłonięta swoim płaczem , a nie moim krzykiem.  Zawsze jak się śmiałam, skakałam to się do mnie uśmiechała, ale tym razem nawet na mnie nie popatrzyła.  Coraz głośniej  krzyczałam, skakałam  chcąc  dzidziusiowi  oddać łóżko i mamę od niego  uwolnić  , aby znów się uśmiechała. Mama o tym nie wie!!!  – jak się czegoś nie chce, to się nie płacze, tylko zostawia, albo wyrzuca i po kłopocie , ja zawsze tak robię.  Czuję, jak mały dzidziuś  wolał  by  być w moim łóżku niż być  powodem mamy płaczu.  Mama o tym nie wie!  Ja jak coś trzymam w rączkach , a mnie się nie podoba, albo jak dziobie, albo gryzie to po prostu z rąk wyrzucam , a nie płaczę.  Mama o tym nie wie,  że  jak dzidziusia  nie chce mieć , to niech położy go do mojego łózka i już nie będzie jej się chciało płakać.  Nagle ktoś mnie podnosi z łózka, kątem oka widzę, że to Zosia, błyskawicznie pomyślałam jeszcze, że na pewno mnie lubi , wołam do niej  –  chcę do mamy!  Spełnia moje życzenia i  podsuwa do mamy blisko zawiniątka. Usilnie staram się  dzidziusia wziąć z mamy rąk i położyć  do łóżka pełnego poduszek  bo czuję , że on tego chce i mama znów by się uśmiechała.   Niestety Zosia przytula mnie serdecznie do siebie  i odsuwa od dzidziusia i mamy. Z przykrości i złości  , że  nie pozwala mi pomóc braciszkowi i mamie , zanoszę  się od płaczu i uciekam  do innego  nie zamieszkałego pokoju.  Rozpłakałam się z żalu , że braciszek jest smutny,  niepotrzebny  , że przez niego  mama płacze , a mój trud był daremny i nie mogę temu zaradzić.  Moje ciało mocno reaguje ,  żal rozpiera pierś, pojawia się w dołku ból,  z oczu po policzkach  spływają  mi łzy.  Siedzę w koncie  samotna w  pustym  pokoju.  Na odchodne Zosia wykrzyczała mi , że beksy nikt nie lubi, kuzyn Fredzio przedrzeźniał  „ beksa! beksa!  nikt cię nie lubi i pokazywał na palcach jaki  to wstyd być beksa lalą.   Bezskutecznie próbowałam stłumić płacz, aż  w końcu stłumiłam, ze strachu, że będę przez wszystkich   odrzucona, bo beksy nikt nie lubi. Za to teraz po policzkach spływają mi łzy  i ja już nie tłumię płaczu jak kiedyś trzyletnia Irenka. Poszłam do tej małej Irenki , mocno przytuliłam , powiedziałam jej, że jak ma ochotę to może płakać do woli, a jak coś boli to niech krzyczy i tupie  tak długo , aż  ktoś pomoże. Mała Irenka pokazała, że boli ją tutaj w piersiach. W tym momencie niestety  w realu poczułam  duży  przeszywający fizyczny ból  w okolicy dołka , sięgający aż do  gardła.  Tego  bólu przestraszyłam się  tak bardzo, że aż  przerwałam terapię i obudziłam męża , że być może będzie musiał wezwać do mnie pogotowie. Położyłam się do łóżka i jak zwykle w takich chwilach szybko ratowałam się medytacją ze  ŚWIATŁEM MIŁOŚCI  Pana Jezusa,  jednocześnie   prosząc  o pomoc Matkę Boską  LICHEŃSKĄ  i swojego Anioła.  Mąż uspakajał mnie, że przestałam się pocić  to  może znak , że to nie zawał serca. Powoli ból ustępował , a ja zasnęłam twardym snem na cztery godziny. Po przebudzeniu   poczułam  znajomą mi charakterystyczną dużą  energię , po ataku ani śladu,  czułam się  jak nowonarodzona.  Dawno już nie zdarzyło mi się przerwać terapii.  Sądząc po energii, to może terapia została dokończona?  Zastanawiam się, skąd ten mocny ból pod koniec terapii?   Nigdy wcześniej w tym miejscu  takiego bólu nie odczuwałam.  Nie wiem co może to oznaczać?  Może odeszła mi następna przewlekła choroba?  Jak się poczuję zdrowsza i młodsza , to się przekonam na własnym ciele i umyśle. Mimo tego powtórzę jeszcze raz na to samo zdarzenie   terapię  z ARW i KU według swojej interpretacji, aby się przekonać, czy z wszystkich negatywnych emocji oczyściłam się. Może z wszystkiego się nie oczyściłam, ale   na tej terapii odkryłam istotny  w podświadomości  destruktywny  program  przykryty wstydem, a pod wstydem lęk  przed odrzuceniem. Ten program to ;   muszę   płacz swój mimo bólu stłumić, by nie być odrzuconym.  Według Totalnej Biologii  przyczyną astmy jest „stłumiony płacz” . Myślałam, że z astmy się już uwolniłam, a może tylko uwolniłam skutek, a przyczyna została i w odpowiednim momencie   niebawem mogłaby się ujawnić ? Sprawdzę , czy na pewno tego programu już nie mam.  Odczuwalna silna energia  jest dowodem , że jeśli nawet nie wiem  czego destruktywnego się pozbyłam , to i tak zyskało na tym moje zdrowie, a o to  przecież chodzi. Wiedziałam, że uwalniając się z destruktywnych emocji można odczuwać fizyczny ból,  zaskoczyło mnie , że aż tak silny , na szczęście był krótkotrwały. Nie uwalniając się od niego teraz, to na pewno niebawem ten ból by mnie dopadł  z dużo większą  siłą i to na dłużej .  Wyszło dobrze  , co nie znaczy, że nie może być lepiej.  Niedawno  dowiedziałam się, że prawdziwym powodem płaczu mojej mamy była poważna choroba mojego braciszka, był  tego dnia szybko chrzczony , bo  lekarz powiedział, że w każdej chwili może umrzeć . O tym mała Irenka nie mogła wiedzieć , odkrywała świat jak każde dziecko według swojego spojrzenia i  interpretacji.  Pogrążona w smutku i bólu  moja kochana Mama nie wiedziała, że mała Irenka chciała jej i swojemu  małemu braciszkowi pomóc . Nikt nie jest niczemu winien , tylko  spojrzenie na te same wydarzenia  jest całkowicie  inne  dziecka niż dorosłego.  Irena

 

 

7 myśli nt. „Mamo! Ty nie wiesz !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *