Remisja – walka ze wznową

Forum  Onkologiczne  mimo krytycznych uwag jest  jednym z rzetelnych miejsc,  gdzie chorzy mogą uzyskać  nie tylko sporo informacji, ale najważniejsze, że w tych trudnych chwilach nie są sami. Osoby wspierające chorych są potrzebni,  oddaję tym wszystkim  duży szacunek . Jeśli nawet chory jest wspierany w swoim lęku i strachu to i tak  lepsze niż samotność. Rozumiem chorych,  którzy z lękiem  i niepokojem oczekują wznowy po remisji raka. Oczekiwanie wznowy działa jak samospełniająca się przepowiednia, ale lęk i strach nie wspierany  też zrobi swoje. Uważam, że   każde wsparcie jest dobre na zasadzie mniejszego zła , bo nie ma nic straszniejszego jak oczekiwać czegoś złego w samotności.

Po sanatorium  w domu pełna optymizmu i wiary, że wszystko możliwe,  wcielam w życie swoje postanowienie – będę żyć normalnie  ignorując złe rokowania lekarzy.  Moje postanowienie ignorowania ostrzeżeń lekarzy przed wznową gruchnęły jak  domek z kart przed pierwszym bólem głowy. W desperacji szukałam lekarza który by mnie zechciał wysłuchać , niestety  trudno się było dostać nawet prywatnie , po usłyszeniu, że jestem po sześciu cyklach chemii  nikt nie chciał mnie przyjąć . Zakończona chemia i lekarze już nic nie mają  mi do zaoferowania . Ja mimo wszystko z uporem maniaka szukałam jakiegokolwiek wsparcia. Poczułam się w gorszej sytuacji niż zaraz po diagnozie  raka . Teraz lekarze po zrobieniu wszystkiego co do nich należało odrzucili  mnie na bok i poniekąd słusznie.  Moja Rodzina i najbliżsi  wrócili  do swoich zajęć i swoich  problemów  zostawiając mnie samą i też poniekąd słusznie. Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia – niestety nie znałam Forum Onkologicznego.  Wydawało mi się, że umieram  wyrzucona, odrzucona przez wszystkich na  boczny tor. Silny ból głowy,  obrzęki pod oczyma  mniejsze, ale są , podczas medytacji usłyszałam znajomy odgłos raka – mniejszy, ale słyszałam .  Wszystko przypominało mi, że rak wrócił i przystąpił do ataku. Czekał i się doczekał, aż będę  osłabiona, albo samotna . Jak to dobrze, że byłam wypoczęta  po sanatorium , mam  zwiększone siły do obrony,  ale sama zupełnie sama.  Zadałam sobie pytanie, jak w takich warunkach żyć normalnie ?  Zajęcie  dla siebie znalazłam bez problemu . Nauczona pracy , zawsze robota mnie się trzymała na zasadzie „ głupiego robota lubi”. Zmęczenie fizyczne było  moim  wypróbowanym  sposobem  na szybkie zasypianie.  Do diagnozy kierując  się  rozsądkiem, swoją  świadomością życie zaskakiwało mnie problemami zdrowotnymi , życiowymi. Zdrowo się odżywiałam  –  a chorowałam , rozsądnie  wydawało się mądrze postępuję –  a głupio wychodziło , starałam się jak mogłam – a i tak  wszystko  szło na opak niż chciałam. Wielokrotnie przekonywałam się, że nad swoim życiem nie mam kontroli , cokolwiek nie zrobię, to i tak  na złe się obróci mimo dobrych intencji i odwrotnie do tego co zamierzałam.  Ludzie których znałam  uważali podobnie, mówili mi Irena  , cokolwiek nie zrobisz,  to i tak  d..pa  z tyłu. Niektórzy twierdzili,  że taka karma, albo szczęście. Przypominam sobie , że mam narzędzie, sposób na bycie twórcą  własnego życia,  wchodząc emocjami do podświadomości i usuwając destruktywne emocje .  Wiem jakie życie chcę mieć, robię plan i hokus pokus , żyję sobie tak jak zaplanowałam i już jestem w raju.  Tak to niestety nie działa. Doświadczam  podróży za pomocą emocji  do  podświadomości  i odblokowuję   niechciane emocje, które powodują zmiany w moim ciele i życiu,  tylko nie zawsze od razu te zmiany   zauważam. Na ogół zmiany dokonują się  powoli i subtelnie , dlatego   często  są niezauważalne tu i teraz. Dopiero z perspektywy pewnego okresu czasu można odkryć dokonane zmiany, to  zniechęca i zachęca  do starych przyzwyczajeń  i nawyków. Szkoda, że nie mogę tak często jak bym chciała robić badań , celem zweryfikowania aktualnego stanu zdrowia. Lęk przed zmianami ,  samotność w walce ze wznową były dobrymi sojusznikami raka, który pomału chyba zaczął się odradzać.  Mimo wszystko  przeważyła siła woli życia  i zaczęłam sobie  planować  nowe  zadania do walki przed wznową , wytyczać nowe cele i tworzyć nowe marzenia , bo inaczej jak mam powrócić do życia?   Życie po nowemu , przypomina raczkujące niemowlę, które z trudem podnosi głowę i świat odbiera się  nosem przy ziemi. Ten sposób myślenia nasunęło  mi skojarzenia, że upodobniłam się do raka?. Walka z rakiem przeszła na walkę  przed wznową,  mimo innych warunków i w samotności  nie poddam się,  będę walczyć wypróbowanym sposobem z lądu, morza i powietrza  do końca albo rak albo ja. Uważam, że pobyt w sanatorium  pozwolił mi złapać  świeży oddech do nowego życia i nowej walki. Irena

 

5 myśli nt. „Remisja – walka ze wznową

  1. Roseanne Carnighan

    Hiya, I’m really glad I’ve found this info. Nowadays bloggers publish only about gossips and net and this is really irritating. A good blog with exciting content, this is what I need. Thank you for keeping this website, I’ll be visiting it. Do you do newsletters? Can’t find it.

    Odpowiedz
  2. Iren Autor wpisu

    Z lękiem przed wznową walczyłam przez bardzo długi okres czasu, to trwało aż trzy lata. Głównym powodem było moje uzależnienie od akceptacji lekarskiej /medycznej/ . Do dnia dzisiejszego medycyna nie uznała mojego wyleczenia z raka . Z uzależnienia medycznego dopiero wyszłam, jak dotarłam do źródła przyczyny mojego raka. To długa opowieść , będę pisała o tym na blogu. Zaznaczam, że nie wszyscy muszą się tak długa bać wznowy jak ja, może ten blog w tym pomoże. Niestety zaawansowany rak nieoperowalny nadal prze lekarzy jest uznawany jako nieuleczalny. Przecież to nieprawda , którą trudno było udowodnić nawet mnie sobie . Pozdrawiam Irena

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *