Reset zdrowia i życia

 

 

Co robić, jak spada jakość życia?

Zregenerować się po agresywnym leczeniu nieuleczalnej choroby jest naprawdę o wiele trudniej niż jej pokonanie, o czym przekonałam się osobiście.

Trudno uwierzyć, że mając w peselu 70+ i będąc po nieuleczalnej chorobie można odbudować jeszcze swoją jakość życia. Aby tak się stało najpierw musiałam uwierzyć, że sami zapraszamy do siebie choroby, więc i sami możemy wyrzucić, był to dla mnie jakiś sens.

Praktykując pracę ze swoimi emocjami, niejednokrotnie się przekonałam, jak dużo trudu musimy włożyć, aby zachorować. Może dlatego wydaje nam się, że choroba przychodzi sama, a może dlatego, bo tak chcemy wierzyć, bo tak dla nas wygodnie, bo usprawiedliwiamy nasze lenistwo, a może brakuje odwagi, by spojrzeć prawdzie na swoje życie?

Jeszcze niedawno na powyższe słowa reagowałam złością lub ignorancją. Pierwszy raz w prywatnej rozmowie o tym usłyszałam od lekarza i pamiętam, jak bardzo się z nim kłóciłam i uzasadniałam, że jest w błędzie, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie funduje sobie cierpienia.

Obecnie uważam, że jest coś o wiele bardziej trudnego, niż pokonanie śmiertelnej choroby. Nieuleczalny rak, czy inne choroby pustoszą organizm niczym tornado ziemię przez które przechodzi. Do tego doliczyć uboczne skutki ciężkiej chemii i innego leczenia obrazuje jak po chorobie wyniszczony jest organizm i jak spada jakość życia. Zregenerować się po agresywnym leczeniu nieuleczalnej choroby jest naprawdę trudniej, niż jej pokonanie, niemniej jest to możliwe.

Mnie pewien naukowiec, po obejrzeniu mojej dokumentacji medycznej zaskoczył twierdzeniem; „patrząc przez co Pani przeszła, jest łatwiej uwierzyć w cud uzdrowienia, niż w to, że Pani organizm tak pięknie się zregenerował, po tak agresywnym ciężkim leczeniu, to jest trudne do wytłumaczenia, nie tylko z punktu widzenia naukowego”.

Wielu terapeutów z medycyny niekonwencjonalnej odmawia leczenia, jeśli przeszło się cykl agresywnej chemii, ze względu na fakt, że po dużej dawce chemii na raka, zostają nieodwracalne skutki uboczne, które nic nie może zregenerować. To tak jak nie może już odrosnąć uschnięta noga, czy zjedzona ręka przez rekina.

To wszystko prawda, ale należy pamiętać, że bardziej niż rak z agresywnym leczeniem niszczą organizm toksyczne schematy, oraz emocjonalne blokady. One niszczą organizm, bo nie pozwalają zdrowym komórkom normalnie funkcjonować, a jak się odblokuje, to te komórki ciągle są zdrowe i podejmują normalną swoją funkcję.

Paradoksalnie w tym właśnie była dla mnie szansa na odbudowanie jakości życia. Pozbywając się emocjonalnych blokad, odblokowałam zablokowane komórki mojego ciała i dałam im szansę na normalne funkcjonowanie, które zaczęły spełniać funkcje zamiast tych nieodwracalnie zniszczonych chorobą i leczeniem.

To tak samo jak w domu, zablokujemy dopływ prądu, czyli wyłączymy prąd, to na krótko nic się nie dzieje, ale po dłuższym okresie, zachodzić zaczyna reakcja łańcuszkowa – wyłącza się Internet, ogrzewanie, woda, podczas mrozów pękają rury z wodą, dom wilgotnieje, w tynki wchodzi grzyb, tynki odpadają. Czy to oznacza, że prąd jest zepsuty? Nie! Prąd tylko został zablokowany i przez długi okres czasu właściciel domu nie usunął blokady i prądu ponownie nie włączył. Po ponownym włączeniu, prąd zaczyna spełniać swoją funkcję, ale dom już wymaga często gruntownego remontu i dopiero pomału wszystko wraca do normalnego funkcjonowania.

Tak ja prosta kobieta w podeszłym wieku wytłumaczyłam sobie na prosty język cud odbudowania swojej jakości życia. Tak naprawdę, jak się głębiej zastanowić, to wszystko jest takie proste, dopóki naukowcy naukowo tego nie skomplikują. Jedno jest pewne, że coś zadziałało, bo fakty są niezaprzeczalne, mam lepsze zdrowie i lepsze życie, niż przed zachorowaniem. Byłoby cudownie, gdyby mi to przyszło łatwo i nie musiałabym przechodzić tyle trudu, a do tego zdobywać się na ogromną odwagę, by przeciwstawiać się stereotypowym osądom, nie tylko lekarzy, ale i wielu terapeutów.

Po większej części terapeuci nie chcą łączyć innego leczenia poza swoim tym jedynym wyjątkowym. A przecież przy remoncie domu potrzebujemy wielu wykwalifikowanych fachowców. Co z tego jak odblokujemy prąd, a nie naprawimy wodnej kanalizacji, to dojdzie do przecieków, do zwarcia i ponownej blokady prądu. A może przy przeglądzie okaże się, że należy jakieś zgniłe belki usunąć i zastąpić nowymi?

Na tym poziomie energetycznym w którym funkcjonujemy, uważam, że niezbędne jest korzystanie z pomocy lekarskiej różnej specjalności, oraz osiągnięć medycznych, a praca z emocjami może nam pomóc w doborze właściwego lekarza i skuteczniejszym leczeniu.

Odbudowując swoją jakość życia łączyłam wiele terapii oraz leczenie akademickie z pracą nad swoimi emocjami, które niewiarygodnie podnosiły efekty kuracji i leczenie. W zdumienie popadali nie tylko lekarze, ale i terapeuci, u których brałam terapię/masaż kręgosłupa/, że ich kuracje dają aż takie efekty, bywało, że ktoś się wygadał, że takie niesamowite efekty widoczne są tylko u mnie. Niestety nikogo to nie interesuje, co ja dodatkowo stosuję, aby były takie cudowne pozytywne skutki.

I muszę przyznać, że bardziej lubię łączyć pracę z emocjami z leczeniem u wybranego dobrego lekarza, niż u terapeutów. Lekarz mówi o pozytywnych skutkach i o nic nie pyta, a ja się cieszę i też nic nie mówię. Przez lata do takiej cichej jednostronnej współpracy przywykłam, bo wiem, że lekarze muszą przestrzegać swoich medycznych procedur, co wcale nie znaczy, że nie ma wspaniałych lekarzy, tylko trudno do nich trafić. By trafić do odpowiedniego lekarza, w tym również pomaga zmiana życiowych schematów i przekonań.

Sama korzystałam z osiągnięć medycyny akademickiej i łączyłam terapię z emocjami z każdym innym leczeniem. Wielokrotnie było i tak, że uwalniając się z toksycznych emocji dolegliwości zdrowotne często same znikały razem z chorobą, to wówczas się cieszę, że nie muszę już iść do lekarza i to wszystko.

Jeśli już muszę iść do lekarza, to przyznaję uczciwie, że już od lat nie realizuję wypisywanych recept, bo nie ma takiej potrzeby, a lekarze niekoniecznie muszą o tym wiedzieć. Czasem mówią mi, o! jak ten antybiotyk ładnie zadziałał, proszę przyjmować silniejszą dawkę, bo z czasem działanie na chorobę słabnie. Nie mogę im powiedzieć, że żadnego antybiotyku nie brałam, tylko stosowałam swoją terapię.

Prawda jest też taka, że dotrzeć do emocji, która jest fundamentem choroby jest bardzo trudno i czasem brakuje na to sił, szczególnie jak człowiek już jest bardzo chory, wówczas fajną alternatywą jest wspomaganie leczenia przez odpowiedniego lekarza. Łatwiej jest pobierać kroplówki i wspomagać działanie leków niż dawać duży umysłowy wysiłek w uwalnianiu toksycznych schematów.

Czasem dzięki terapii emocjonalnej trafiam do odpowiedniego lekarza o odpowiedniej specjalności w odpowiednim czasie. Po usunięciu toksycznego życiowego schematu życie naprawdę staje się łatwiejsze.

Powtórzę kiedyś zasłyszaną anegdotę: Pewien człowiek bardzo wierzący w Boga długo modlił się o uzdrowienie i głęboko wierzył, że tak będzie. Więc kiedy przyszedł do niego lekarz z propozycją leczenia, on odmówił twierdząc, że się modli i wierzy, że Bóg go uzdrowi. Podszedł do niego inny lekarz o bardzo wysokiej specjalizacji i zaproponował pomoc, argumentując, że umrze, jeśli tej pomocy nie przyjmie, on również odmówił twierdząc, że się modli i głęboko wierzy, że Bóg go uzdrowi. Po tygodniu podszedł do niego chirurg proponując ostatnią deskę ratunku jako wykonanie operacji natychmiastowej, bo inaczej umrze. On również odmówił operacji ratującej życie, twierdząc, że się modli i głęboko wierzy, że Bóg go uzdrowi. Niestety jeszcze tej nocy zgodnie z rokowaniem lekarzy chory zmarł. Kiedy chory będąc po tamtej stronie stanął przed obliczem Boga, zapytał się – Boże, dlaczego mnie nie uzdrowiłeś ja tak się modliłem i Ci wierzyłem? Pan Bóg odpowiedział mu – wysłuchałem modlitwy i Ci pomagałem, ale ty każdą moją pomoc odrzucałeś. Wysłałem ci jednego lekarza, Ty odmówiłeś, wysłałem ci wysokiej klasy specjalistę, Ty odmówiłeś, wysłałem ci dobrego chirurga, który jeszcze mógł Ci uratować życie, Ty odmówiłeś. Wielokrotnie moją pomoc odrzucałeś!

Dla mnie pozbycie się raka płuc, zresetować wszystkie spustoszenia po raku i chemii, uwolnienie się prawie od wszystkich alergii, od astmy oskrzelowej, choroby sercowej, a nawet wieloletnich okropnych dolegliwości kręgosłupa jest czymś bardzo realnym, bo przez to przeszłam, że często wydaje mi się takie normalne.  Te choroby naprawdę we mnie były, a teraz ich nie mam, więc to musiało być bardzo proste i łatwe do wyleczenia, bo inaczej mnie zwyczajnej prostej kobiecie by się nie udało.

Już dzisiaj nie pamiętałabym jakie miałam blokady, przekonania i jakie życie, gdyby nie prowadzone pamiętniki. Po ich przejrzeniu i skonfrontowaniu z dokumentacją medyczną widać jak stan zdrowia bardzo mnie się poprawił nie tylko ze spustoszeń po raku. Człowiek do dobrego szybko się przyzwyczaja i myśli, że tak musi być, że tak się samo ponaprawiało, ale to nieprawda, tak jak nic samo się nie zepsuło, tym bardziej samo się nic nie naprawi.

Człowiek docenia zdrowie jak je utraci, jak z trudem odzyskuje zdrowie bardziej je ceni, ale po krótkim czasie zapomina, nie chce się pamiętać co było jego utratą. Dopiero jak przejrzy się dokumentacje medyczną i zapisane pamiętniki uświadamia sobie ogrom wysiłku, oraz jaki niebywały został osiągnięty sukces w temacie zdrowia.

Po wielu doświadczeniach, jeśli zachodzi potrzeba, aby coś z siebie wyrzucić, zawsze pomna jestem, że skoro dałam tyle trudu i zaprosiłam chorobę, to dam radę udźwignąć ponownie ten ciężar, by go z siebie wyrzucić. Jak uważacie, czy to ma sens?

Wszystko jest w nas i wiele zależy od nas, ale czy wszystko naprawdę zależy od nas?

Irena

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *