Wojna dwóch światów

       Mali terroryści

Nie wiecie do czego może doprowadzić nadopiekuńcza matka. Jeszcze nie spotkałam nadopiekuńczej matki, która po latach by przez swoje dzieci nie płakała, a już trochę na tym świecie pożyłam.

Najbardziej do drastycznych sytuacji dochodzi w rodzinach wielopokoleniowej, w której dzieci są traktowane na specjalnych zasadach. Tą zasadą jest – radość dzieci jest bezcenna i nikt więcej się nie liczy.

Dzieci doskonale potrafią wykorzystać tą słabość matki i zwyczajnie bawią się kosztem innych. Dokładnie to radość czerpią swoją zabawą tylko wówczas, jak ich zabawa stresuje kogoś innego. Początkowo praktykują na swoich rówieśnikach, później na słabszych, aż w końcu na dorosłych. Na uwagę, że stresują swoją zabawą innych, momentalnie jest atak nadopiekuńczej matki ze słowami-„nie zabijaj w moim dziecku radości”!

Taką ulubioną osobą do denerwowanie swoją zabawą jest babcia i dziadek.  Zawsze łatwo zganić na brak cierpliwości, ze względu na podeszły wiek. No a z tego powodu mojemu dziecku nie będę zabijać radości z zabawy, tłumaczy sobie wiele matek.

One nie chcą zobaczyć, że jej kochane dziecko nie cieszy się zabawą, tylko tym, że niewinną zabawą potrafi każdemu dokuczyć, a matka nie zarzuci mu jego winy. Jak to! Przecież nic złego nie robi, tylko się niewinnie bawi! Czyżby?

To, dlaczego jak nikogo przed jego oczyma nie ma, to ta zabawa go nudzi i to wcale nie chodzi o skupienie na nim uwagi.

Przed laty tak było z synami „Y” i ich kochaną babcią. Widziałam, jak cieszyli się podając babci kapcia ich pieskowi, a ona biedna jak tylko się nachyliła, to piesek zanosił synkowi, który mu rzucił, a to był młody piesek ukochany ulubieniec wszystkich. Matka z ojcem cieszyła się razem z nimi. Jak w końcu babcia swojego kapcia dorwała, to zaśmiewali się jak na metr po niej skacze i szarpie jej ubranie. To wszystko działo się na oczach jej kochanej córki, a matki tych chłopców. Babcia mi mówiła, że jak podarowała te kapcie pieskowi do zabawy, to ani chłopcy, ani piesek nimi się już nie bawili, tylko ponownie, te jej nowe kapcie przerzucali czasem do siebie, a czasem jak poprzednio do pieska. Niebawem babcia odeszła w zaświaty, a chłopcy już podrośli i niestety swoją zabawę w dokuczanie nadal kontynuowali, tylko stosowali jeszcze bardziej wyrafinowane sposoby na ojcu, a później na swojej matce, ale to już matkę nie cieszyło, tylko sprawiało ogromny ból. Chłopcy jako dorośli tak samo uważali, że nic złego nie robią, tylko doskonale się bawią np. zapraszając do ich wspólnego mieszkania bandę narkomanów. Niestety policja często interweniowała i była bezskuteczna. Ta historia zakończyła się dramatem, słyszałam, że siedzą w więzieniu za zabicie swojego ojca pod wpływem narkotyków.

Pewna babcia opowiada mi, że ma wspaniałych wnuków i super by się z nimi mieszkało, gdyby nie ich złośliwe zabawy, które bardzo ją stresują. Córka uważa, że dzieci nic złego nie robią, tylko doskonale się bawią np. z pieskiem prowokując go do niemiłego warczenia, to nic, że akurat wówczas, kiedy babcia, lub dziadek się relaksuje kawą, lub oglądają swój ulubiony serial.

Przecież to są już nastolatki i mogliby z pieskiem się bawić w swoim pokoju, lub ogrodzie. Niestety, matka nie chce wiedzieć, że oni tylko dlatego z tym pieskiem się bawią, bo cieszy ich dokuczanie babci i dziadkowi. Kiedy zostawiają ich z bawiącym się pieskiem, to automatycznie kończą swoją zabawę. To nie chodzi o skupienie uwagi, przekonałam się, opowiada dalej babcia, jak ze znajomą oglądaliśmy film, to oni zeszli na dół i przed TV zaczęli pokaz dziwnego swojego tańca z wrzaskiem i głośnym śmiechem. Jak znajoma dołączyła do nich i zaczęła tańczyć podobnie jak oni, to od razu przestali, wnuczka zaczęła skakać po kanapie i zaraz sobie poszli. Nie dali się uprosić na dalsze tańce ani wtedy, ani później. Przestały ich cieszyć głośne tańce jak nas nie stresowali. Wnuk uwielbia dawać się lizać swojemu pieskowi po ustach i całej twarzy, z głośnym śmiechem, ale tylko wówczas, kiedy robi to przy mnie, jak odchodzę to automatycznie zabawę kończy. On wie, że jestem obrzydliwa i stosuje to najczęściej, kiedy ja coś jem, lub przy kawie. Córka uważa, że on w taki sposób pokazuje pieskowi miłość, a ja uważam, że jest zwyczajnie złośliwy wobec mnie.

Ona brzydzi się pająków, ciekawe jakby się zachowała, jak by ktoś na stole jak je ciasteczko i się delektuje, przed jej talerzem bawił się pająkami!

Takich przykładów mogłabym podawać wiele, zastanawiam się tylko po co? Przecież te matki nic nie zrozumieją, bo też są ofiarami złośliwej zabawy swojego rodzeństwa. To nie ma znaczenia, czy jest starsze, czy młodsze, są złośliwe w zależności kogo matka chroni. Czasem chroni starsze, bo jest dumna, jak syn chce się odegrać na młodszej, to ją na przykład nie bije, tylko jej ukochanego misia. Najczęściej matki chronią młodsze, że to niby słabsze, ale mając wsparcie matki i ojca, nie chcą zauważyć, że taki maluch rośnie w siłę, a ten starszy staje się bezsilny i zabijają w nim własne poczucie wartości. Raczej w dawnych czasach, ten problem nie dotyczył seniorów, bo dzieci oddawały im należny szacunek i żadne dziecko nie odważyło by się głośno bawić nie upewniając się, czy dorosłym to nie przeszkadza.

Apeluję do zaborczych matek dla ich własnego dobra, zastanówcie się, czy naprawdę chronicie swoim pociechom ich radość życia, czy zamiast tego nie torujecie im drogi do bezwzględnej złośliwości?

Irena

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *