Takie dwie gruszki zaważyły na moim życiu – to niewiarygodne, może nawet absurdalne, jednak prawdziwe
Terapia ARW z KU – usuwanie z podświadomości przyczynę lęku przed wznową raka
Terapia jak zawsze standardowo ; muzyka relaksacyjna, świeczka, modlitwa , medytacja, Arkusze ARW, książka – Kod Uzdrawiania. Układy rąk z KU znam na pamięć, ale lubię jak książka leży obok.
Każda choroba, tak samo silne emocje niosą nam informację, że mamy nie rozwiązany jakiś problem. Z wcześniejszych terapii miałam zdobytą wiedzę , że rak mnie informował o panicznym lęku przed śmiercią szczelnie przykrytym wstydem przed sobą i światem, gdzieś w głębokich zakamarkach podświadomości. Emocja lęku ze wstydem powodowała, że świadomie unikałam przemyśleń i rozmów jako tematy tabu , tłumacząc sobie, że tych tematów nie lubię. Pamiętną noc / wpis – „Modlitwy Wysłuchane” / modląc się sercem i całą duszą do Matki Boskiej Licheńskiej pozbyłam się lęku przed śmiercią, co w fizycznym ciele zaowocowało w płucu remisję guza. Pozostał nie usunięty duży lęk przed cierpieniem , żal z goryczą dlaczego? Po co to wszystko? Tyle wysiłku, cierpienia, goryczy na nic?
Poza wieloma pytaniami wysunęło mi się zasadnicze pytanie , dlaczego ja tak panicznie bałam się śmierci? Co ja takiego w życiu zrobiłam? Następne zasadnicze pytanie dlaczego odeszłam od BOGA ? Nie wierzę, by odejście od Boga było przyczyną raka płuc, ale może być nie rozwiązany z tym problem?
Jako detektyw swoich emocji poszłam tropem zasadniczych wyłaniających się pytań. Co ja takiego w życiu złego uczyniłam, że aż tak bałam się śmierci? Może właśnie o tym silny lęk przed wznową informuje mnie, że w tym temacie mam coś ważnego do rozwiązania?
Kontynuując terapię uporczywie zadaję sobie to pytanie wczuwając się i wchodząc głębiej w emocje koncentrując się na tym, co w tym momencie czuję. Poczułam jak bardzo nasiliło się uczucie ciekawości . Wchodząc głębiej w to uczucie zobaczyłam siebie jak miałam niespełna sześć lat i na rękach swoich widzę pięknego małego kotka. Nagle kotek zręcznie wymyka mi się i ucieka na strych naszego domu. No to ja za kotkiem usilnie starając się go złapać. Kotek uciekł mi na poddasze, przez dziurę w ścianie z desek odgradzającą strych z sąsiadami. Ja uchylając w dziurze deskę poszłam dalej za uciekającym kotkiem aż do kuchni sąsiadów. Jak kotek pognał aż do pokoju opamiętałam się, że pod nieobecność domowników nie wolno bez zaproszenia samemu do cudzego domu wchodzić. Odpuszczając sobie złapanie kotka zawróciłam w pośpiechu rozglądając się ze strachem, bo uświadomiłam sobie, że niechcący jestem sama w cudzym domu. Szybko wracając zobaczyłam obok na stoliku przepyszne dwie nieszczęsne gruszki. Nieszczęsne, bo błyskawicznie wylądowały u mnie w fartuszku, z bólem serca s powrotem położyłam na stoliku. Czuję wyraźnie jak w moich rękach mnie parzę, a na stoliku ślinka sama leci, bo wyglądają przepysznie i determinacja , aby jak najszybciej opuścić cudze pomieszczenie. Łakomstwo wzięło górę i na swoją zgubę zabrałam z sobą te nieszczęsne dwie gruszki. /Może wydawać się to śmieszne, ale w tym momencie moje emocje, połączone łakomstwo ze strachem było silniejsze niż złodzieja okradającego cudzy sejf ze złotem./ Na strychu chcąc jak najszybciej powrotną dziurą przejść do swojej części domu, usłyszałam za deskami swojego trzyletniego braciszka. Kochałam go nad życie i tolerowałam to, że jego ulubionym zajęciem jest skarżenie do Rodziców na mnie. Przecież jak mnie zobaczy, to natychmiast poleci ze skargą do Mamy, że Irena była w cudzym domu i wzięła gruszki. Za samo bycie u sąsiadów otrzymałabym lanie, ale kradzież w moim domu była tak piętnowana, że piętno złodzieja nie wymazałaby żadna kara do końca życia! Co ja narobiłam! Przecież ja cały czas udowadniam Rodzicom, że jestem dobra i że jestem jednak mimo wszystko coś „ wartana” . Zawsze Mama chwaliła inne dzieci , a ja byłam tylko krytykowana , bo dewizą życiową mojej Mamy była pokora i skromność, o czym mała Irenka nie mogła wiedzieć
Czuję jak na strychu za deskami przeżywam istny horror, bo z jednej strony słyszę, że wrócili właściciele, a na części naszego domu tuż za deskami czyha braciszek niczym żandarm. Nie wiem co zrobić z gruszkami? Jak ich zostawię to ktoś z sąsiadów zobaczy je i się domyślą, że chodził złodziej, a braciszek mnie wyda , by na mnie nie naskarżył nie ma takiej siły. Cicho leżąc na brzuchu prawie na bezdechu rozgniecione gruszki puściły sok. Po cichu plamy na podłodze wycieram fartuszkiem, aby nie zostawić żadnego śladu. Próbuję gruszki zjeść , połykam kęs za kęsem jak kluski, uważając aby się nie zakrztusić i nie kaszleć bo się wyda, że tu jestem, a do tego złodziejem. Nigdy żadna potrawa nie była tak okropna w smaku jak te gruszki pochłaniane na siłę wraz z panującym kurzem, bo musiałam być skulona blisko podłogi , aby szparami bystry braciszek nie zobaczył mnie. Jak na złość przez szpary zaglądał, jak by wiedział, że jestem po drugiej stronie nieszczelnych desek. Gruszki połykałam szybko, bo w każdej chwili oglądający szpary braciszek mógł zobaczyć w deskach dziurę i zobaczy kradzione gruszki. Jaki w tych paru minutach przeżywałam duży stres połączony ze wstydem nie jestem w stanie tego opisać.
W takich stresujących okolicznościach mała Irenka niechcący rozpoczęła program swojego raka płuc. Ten program nigdy by nie został uruchomiony, gdyby nie dalszy ciąg historii ukradzionych dwóch gruszek. To niewiarygodne, że historia dwóch gruszek była początkiem programu mojego raka płuc , ale to najprawdziwsza prawda, potwierdzona zostanie niebawem wyjaśnieniem w następnej terapii. Zakończenie terapii uwolni mnie raz na zawsze od lęku przed wznową i pewność, że rak płuc odszedł ode mnie na zawsze. Jak tego dokonam? Skąd moja pewność? W następnym wpisie odkryciem podzielę się na blogu. Irena
„Twoja podświadomość steruje wszystkimi żywotnymi procesami w organizmie i zna odpowiedź na wszystkie pytania” – J. Murphy